W tym roku obchody nowego roku (zwanego także Świętem Lampionów) rozpoczynają się 3 lutego, ale wiele fabryk zamknęło się już 26 stycznia. W drogę do domów ruszyło ok 150 mln robotników, dla których to z reguły jedyna okazja, aby choć raz w roku odwiedzić rodzinę. Często pokonują tysiące kilometrów, więc przestoje zakładów się wydłużają. Nie ruszą przed 14 lutego, więc firmy zlecające produkcję do chińskich zakładów muszą się odpowiednio do tego przygotować.
– W Chinach wszyscy wybierają się do rodzinnych domów, aby wspólnie świętować Nowy Rok – mówi Mona Williams, wiceprezes amerykańskiego Container Store. Firma prowadzi sieć magazynów na sprowadzane przez inne spółki z Chin. – Przez ostatni miesiąc w zasadzie nie mamy żadnych dostaw. Oznacza to miliony dolarów strat dziennie – dodaje.
– Wielu naszych klientów ma taki sam problem. Chiny przestają także być najtańszym zapleczem produkcyjnym – stwierdził Pratap Mukharji, partner w firmie doradczej Bain & Co.
Produkcję do Chin zleca większość firm odzieżowych, a z ich punktu widzenia moment jest nieszczególny. W sklepach kończą się wyprzedaże i stopniowo jest wprowadzana kolekcja wiosenna.
Dlatego muszą odpowiednio wcześniej sprowadzić towar, ale trzymać go w magazynach, co wiąże się oczywiście z dodatkowymi kosztami. – Działając na tym rynku trzeba zdawać sobie z tego sprawę i odpowiednio wcześnie reagować. Zamówienia składamy w takich terminach, aby towar zdążył trafić do Polski zanim rozpocznie się święto – mówi Dariusz Pachla, wiceprezes spółki LPP znanej z marek Reserved czy House.