Kapitalizm – nowa odsłona w Davos

Światowa finansjera zgromadzona niedawno w Davos ma się dobrze. Wie jednak doskonale, że zostawia coraz bardziej w tyle peleton szeregowych mieszkańców globalnej wioski. Niby zawsze bogaci żyli w swoim świecie, ale dzięki globalizacji i postępowi technologicznemu ich konta napęczniały jeszcze bardziej

Publikacja: 04.02.2011 03:04

Kapitalizm – nowa odsłona w Davos

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

Red

W większości głównych gospodarek świata niebotycznie zwiększyły się także nierówności. W Davos zauważono więc, że chociaż kapitalizm nie ma sobie równych w wypełnianiu ludzkich potrzeb, to według coraz częstszej percepcji biznes prosperuje kosztem ludzi.

Alan Greenspan mówił niedawno w wywiadzie telewizyjnym, że w Stanach Zjednoczonych są tak naprawdę dwie gospodarki – duże korporacje i cała reszta kraju.

[srodtytul]Retusz zamiast reformy[/srodtytul]

Cięcia, cięcia, cięcia, ale co się stało z tymi wszystkimi pieniędzmi?” – pyta jeden z londyńskich kierowców taksówek znanych z niewyparzonego języka i wyrobionych poglądów na każdy temat. Rzeczywiście, ogromne środki poszły na ratowanie sektora bankowego.

Jak mówił w ubiegłym roku Mervyn King, szef Banku Anglii, „jeszcze nigdy w historii finansów tak niewielu było winnych tak wielu, tak wiele”. W Wielkiej Brytanii wsparcie sektora publicznego dla banków wynosi 85 proc. brytyjskiego PKB, co jest najwyższym poziomem w tej wielkości gospodarce. Świat stanął na głowie, bo sektor bankowy pożycza od innych więcej, niż sam oferuje w postaci pożyczek firmom i konsumentom.

Szef Goldman Sachs Lloyd Blankfein mógł jeszcze dwa lata temu twierdzić, że „wykonuje pracę Boga”. Mało kto polemizował z centralną rolą banków w gospodarce, przyjmując za pewnik, że bez systemu nerwowego nie da się funkcjonować. W obawie przed gniewem bogów państwo nie przeprowadziło rewolucji w dziedzinie regulacji, nie nałożyło sztywnego gorsetu na rynki.

Agencje ratingowe miały być „sprowadzone do właściwych proporcji” za ich rolę w przepakowywaniu wątpliwych produktów finansowych w wiarygodne narzędzia inwestycyjne. Pakiet regulacji Bazylea III podwyższył wymagania kapitałowe dla banków, ale odsunął całą operację w czasie do... 2018 roku. Po kryzysie obiecywano wielką reformę kapitalizmu. Jak na razie mamy powolny retusz.

[srodtytul]Zyskują nieliczni[/srodtytul]

Emocje zaczęły budzić nierówności. Z rządu Wielkiej Brytanii musiał odejść David Young, doradca premiera Davida Camerona

ds. przedsiębiorczości. Young miał odwagę powiedzieć, że zdecydowanej większości Brytyjczyków „nigdy nie powodziło się lepiej”, a kraj przeszedł „tak zwaną recesję”. Rzeczywiście, dla ludzi, którzy mają pieniądze, czasy nie mogły być lepsze. Ceny nieruchomości spadły, stopy procentowe są prawie zerowe, a więc nic tylko odcinać kupony. Najbogatsi mniej obnoszą się na Zachodzie ze swoim majątkiem, ale wiedzie im się z reguły bardzo dobrze, a często nawet lepiej niż przed kryzysem.

Tyle tylko, że nie wszyscy mają pieniądze. Niemal wszędzie w krajach rozwiniętych nierówności osiągają rekordowy poziom. Niby rewolucji z tego nie będzie, ale jednak problem jest, nawet dla najbogatszych. Jak mówi Barry Anderson, dawny guru budżetowy Białego Domu i biur Kongresu, przeciętni Amerykanie zaczynają dopuszczać do siebie myśl, że ich dzieci żyć będą w gorszej sytuacji materialnej od nich samych, co może mieć ogromne konsekwencje polityczne.

Dotąd fundamentem amerykańskiego modelu gospodarczego było przeświadczenie, że każdy ma szanse być milionerem. Każdemu może się udać. Skoro tak, to łatwiej jest przymknąć oko na niższe podatki dla najlepiej zarabiających.

Gorzej, że w Ameryce, zamiast spadać, nadal rośnie bezrobocie, co jest mało typowe dla wychodzenia przez ten kraj z recesji. Teraz firmy nie zatrudniają, bo podnoszą produktywność w czasie kryzysu i nowi pracownicy nie są im niezbędni. Ekonomiści Emmanuel Saez z Berkeley i Thomas Piketty z Paris School of Economics policzyli, że pomiędzy 2002 a 2007 rokiem 65 procent wzrostu dochodów w Stanach Zjednoczonych trafiło do „górnego” jednego procentu społeczeństwa.

[srodtytul]Czas oszczędzania[/srodtytul]

Niezależnie od tego, kto ile ma w kieszeni, powszechna stała się na Zachodzie świadomość, że życie na kredyt się skończyło i trzeba zacząć oszczędzać. Górą są Azjaci, którzy po kryzysie w końcówce lat 90. sporo odłożyli, niestety lokując znaczną część pieniędzy na Zachodzie, który z kolei przestał oszczędzać, bo uznał, że może bezkarnie i w każdej wysokości się zapożyczyć. Nikt w Azji nawet przez moment nie zakładał, że odwiecznie wyniosły i „wiedzący lepiej” Zachód może uderzyć w mur swoich rozdmuchanych oczekiwań.

Brytyjska firma ubezpieczeniowa Aviva powołała niedawno panel ekspertów, którzy mają zarekomendować nowe sposoby myślenia o oszczędzaniu i inwestowaniu. Jego punktem wyjścia jest świadomość, że stosunek do oszczędności jest radykalnie odmienny w różnych częściach świata. Jest tu wiele naczyń połączonych – polityka z kulturą i psychologią, lokalne rynki z globalnymi nierównowagami.

Jak pokazują badania, nasza skłonność do konsumpcji zależy bardziej od oczekiwań dotyczących przyszłej sytuacji materialnej niż od oceny obecnej sytuacji. Niepewność tworzona przez przedłużający się kryzys w wielu krajach prowadzi do wzrostu oszczędności.

[srodtytul]Państwo i rynek razem na dobre i na złe[/srodtytul]

Nie ma wątpliwości, że kończy się epoka rynkowego fundamentalizmu, który zakładał, że ludzkim instynktom trzeba przede wszystkim nie przeszkadzać, a wszystko załatwią rynki, których działanie oparte jest na założeniu, że ceny są zakodowanym obrazem przyszłości. Ale nie ma także wątpliwości, że państwo nie jest jednoznacznym zwycięzcą, ale raczej ostatnią deską ratunku.

Państwo i rynek będą swoimi wzajemnymi arbitrami, a nowy model kapitalizmu, który powstaje, będzie modelem mieszanym opartym na synergii państwa i rynku.

Najważniejszą rzeczą jest odróżnienie wydatków państwa, które idą na konsumpcję, od tych, które są inwestycjami w przyszłość. W ostatnich dekadach rządy w Europie i Stanach Zjednoczonych mogły sobie pozwolić na zwiększenie nieproduktywnych wydatków kosztem produktywnych. Tak im się przynajmniej wydawało. Jak pisze David Brooks, stanu New Jersey nie stać na rozbudowę infrastruktury, ale oferuje pracownikom sektora publicznego pakiety korzyści, które w 41 proc. kosztują więcej niż te, które proponują swoim menedżerom firmy z listy Fortune 500.

Miasto Nowy Jork ma kłopoty z finansowaniem szkół, ale wydaje krocie na wcześniejsze emerytury dla 10 tys. byłych policjantów. Teraz państwo stanie przed bardziej dosadnie postawionym pytaniem: czy stawiać na przyszły rozwój, czy na pozory satysfakcji teraz.

[srodtytul]Nowy kapitalizm[/srodtytul]

Model mieszany święcił już triumfy, gdy w latach 50. i 60. doszło do bezprecedensowego rozwoju gospodarczego w świecie Zachodu oraz awansu cywilizacyjnego milionów ludzi. Różne są interpretacje powodów, dla których popadł w kłopoty. Jedna z nich dotyczy niezwykle szybko rosnących oczekiwań, których wzrost gospodarczy w pewnym momencie nie mógł zaspokoić. Z politycznego punktu widzenia najłatwiej było pozwolić na wzrost inflacji... Korektą mieszanego modelu kapitalizmu był fundamentalizm rynkowy Reagana i Thatcher.

Gdy państwo musi ratować system finansowy, czyli podstawę gospodarki rynkowej, nie obejdzie się bez kolejnej zmiany paradygmatu. W nowym modelu będzie mniej mnożenia zysku za wszelką cenę i każdym kosztem. Państwo będzie skrupulatniej patrzeć na ręce rynkom, ale także rynki będą uważniej przyglądać się temu, co robi państwo, nie tylko w trudnych, ale także w dobrych czasach.

Rząd będzie gospodarczym gwarantem „ostatniej szansy”, ale jak każda przyzwoita firma ubezpieczeniowa zacznie pobierać za tę usługę bardziej sowitą opłatę. Będzie także ograniczać swoje ryzyko, przenosząc je tym samym na obywatela. Niektórych działań już się nie podejmie. Państwo będzie aktywnie przeciwdziałać nierównościom, więcej oczekując w zamian za oferowane zachęty i impulsy. Wiedząc, że przedsiębiorczość potrzebuje otwartego i konkurencyjnego systemu, będzie zabiegać, aby nikt go nie nadużywał.

Państwo i rynek w fundamentalnych sprawach muszą się porozumieć. Nikt nie ma dzisiaj wątpliwości, że nie istnieje alternatywa dla kapitalizmu. Niemniej kapitalizm może mieć niejedną twarz. Tej, którą ujrzeliśmy w czasach najbardziej brutalnej dominacji zysku nad innymi wartościami, nikt nie chce widzieć po raz kolejny. Oznacza to, że kapitalizm musi być bardziej produktywny, musi służyć kreatywności i przedsiębiorczości obywateli.

Rynek nie może skutecznie funkcjonować, przynosząc coraz większe korzyści coraz mniejszej grupie obywateli. Transfery fiskalne nie rozwiążą problemu, bo nikogo na nie już nie stać. Rynek musi to nadrabiać swoją otwartością, czyli dostępnością dla nowych aktorów, wysokim poziomem konkurencji i brakiem wewnętrznych, subiektywnych barier.

Taki będzie nowy zachodni kapitalizm. Davos pokazało jednak, że rodzajów kapitalizmu przybywa, a nie ubywa. Niby globalizacja zbliża ludzi, ale podskórnie każdy w niej uczestniczy na własną modłę. Konia z rzędem temu, kto zechce w Chinach założyć własną firmę. Nawet pół roku może minąć, zanim przebrnie przez wszystkie biurokratyczne wymogi i bariery. Mimo że tempo chińskiego rozwoju nie spada, to odpowiedź na pytanie, który model jest skuteczniejszy, będzie możliwa dopiero wtedy, gdy Chiny wyczerpią już swoje podstawowe atuty i przewagi.

Moment prawdy dopiero nadejdzie.

Autor jest prezesem zarządu demosEUROPA Centrum Strategii Europejskiej

W większości głównych gospodarek świata niebotycznie zwiększyły się także nierówności. W Davos zauważono więc, że chociaż kapitalizm nie ma sobie równych w wypełnianiu ludzkich potrzeb, to według coraz częstszej percepcji biznes prosperuje kosztem ludzi.

Alan Greenspan mówił niedawno w wywiadzie telewizyjnym, że w Stanach Zjednoczonych są tak naprawdę dwie gospodarki – duże korporacje i cała reszta kraju.

Pozostało 95% artykułu
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu