- Jeżeli będzie katastrofa, to zamykamy granice i przerywamy import. Na razie mamy jednak co na siebie włożyć i co jeść. Ani na krok nie odstąpimy od naszego modelu socjalno-ekonomicznego. Szliśmy dotąd swoją drogą i będziemy się jej trzymać - ogłosił dyktator na konferencji prasowej, na którą zostały dopuszczone tylko prorządowe media białoruskie. Konferencję transmitowało państwowe radio i telewizja.
Dyktator perorował na tematy ekonomiczne: „Wywołaliśmy panikę, podnieśliśmy ceny i już mówią - kryzys. Jaki kryzys, jeżeli w tym roku pierwszy raz w historii będziemy mieli 20 mld dol. (wg. oficjalnej statystyki gospodarka kraju wciąż rośnie - red.)" - cytuje Łukaszenkę agencja Belta.
Jego zdaniem 5 tys. rubli białoruskich za dolara to kurs sztucznie zawyżony. Aby rozwiązać problem braku walut w kraju trzeba prześledzić, na co zostały wydane. - Na leki, na gaz, na ropę. Z rynku waluty skupiła ludność - wymieniał.
Według obecnego na konferencji prezesa banku centralnego Piotra Prokopowicza, codziennie Białorusini sprzedają ok. 10 mln dol. Jego zdaniem potrzeba pół roku, by sytuacja się uspokoiła.
Łukaszenko stwierdził, że ingerencja państwa w gospodarkę jest uzasadniona. Nie będzie jednak ruszania rezerw złota i walut i kierowania ich na rynek.