KE zmieniapolitykę rybną

Zaproponowana wczoraj przez Brukselę reforma raczej nie powstrzyma przełowienia akwenów Unii

Publikacja: 14.07.2011 03:46

Rzadko się zdarza, aby organizacje ekologiczne stawiały USA za wzór Europie. W przypadku rybołówstwa tak się właśnie dzieje. – W tym roku po raz pierwszy wielkość połowów na amerykańskich wodach zmieści się w granicach uważanych przez naukowców za bezpieczne, wystarczające do odbudowywania populacji ryb – mówi „Rz" Saskia Richartz z brukselskiego biura Greenpeace. Cel został osiągnięty dzięki wprowadzeniu żelaznej zasady, że komisja ustalająca kwoty połowowe na dany rok dla różnych akwenów i gatunków nie może przekroczyć poziomów rekomendowanych przez naukowców.

Komisja Europejska przedstawiła wczoraj propozycję reformy wspólnej polityki rybołówstwa. Według powszechnej opinii w obecnym kształcie poniosła ona fiasko, czego dowodem jest ogromna skala przełowienia. Co roku politycy w trosce o głosy nadmorskich wyborców naciskają na jak najwyższe kwoty połowowe. Ale stada nie są w stanie nadążyć z reprodukcją, ubywa więc ryb, a w efekcie  pracy dla rybaków.

Bruksela chciałaby w ciągu czterech lat doprowadzić do sytuacji, aby limity połowów  gwarantowały reprodukcję i odbudowę stad, tak aby ich wielkość wzrosła o ok. 70 proc. KE nie proponuje jednak żadnej twardej reguły. Jedynie zaleca, aby politycy decydujący o kwotach brali pod uwagę naukowe rekomendacje. – To za mało – uważa ekspertka Greenpeace.

KE próbuje też poradzić sobie z drugą słabością WPR – tzw. odrzutami. Rybacy mają pozwolenia na limity określonych gatunków. Jeśli wpadnie im do sieci więcej i nie tego, co chcą, to martwe ryby lądują z powrotem w morzu. KE proponuje, aby w ciągu kilku lat stopniowo wprowadzać zasadę, że te niepotrzebnie złowione ryby będą jednak sprzedawane na rynku.

Propozycja KE musi zostać teraz zaakceptowana przez rządy państw UE i Parlament Europejski. Już wiadomo, że takie potęgi rybackie jak Hiszpania będą się sprzeciwiać nawet nieśmiałym próbom reformy.

Ale i w Polsce zapowiedź reform budzi obawy.  – Najwięcej zastrzeżeń jest do propozycji wprowadzenia obowiązkowych zbywalnych koncesji połowowych. To oznacza, że każdy armator rybacki, jeśli będzie chciał zakończyć działalność, może sprzedać swoje prawa połowu określonej ilości ryb. W ten sposób nawet cała polska kwota połowowa może trafić za granicę – mówi „Rz" Krzysztof Stanuch, przedsiębiorca z branży połowowej.

 

 

 

Rzadko się zdarza, aby organizacje ekologiczne stawiały USA za wzór Europie. W przypadku rybołówstwa tak się właśnie dzieje. – W tym roku po raz pierwszy wielkość połowów na amerykańskich wodach zmieści się w granicach uważanych przez naukowców za bezpieczne, wystarczające do odbudowywania populacji ryb – mówi „Rz" Saskia Richartz z brukselskiego biura Greenpeace. Cel został osiągnięty dzięki wprowadzeniu żelaznej zasady, że komisja ustalająca kwoty połowowe na dany rok dla różnych akwenów i gatunków nie może przekroczyć poziomów rekomendowanych przez naukowców.

Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu