"Francja straciła swój symboliczny parytet z Niemcami. Duchowo, jeśli nie fizycznie, Paryż opuszcza dyrektoriat cnotliwych, wypłacalnych państw Europy Północnej, kształtujących politykę UE w reakcji na trudności południowców" - twierdzi tygodnik.
"Niemcy stały się silne nie dlatego, że tego chciały, lecz głównie dlatego, że inne państwa europejskie okazały się słabe". (...) Berlin nie porzuci Paryża, ale poszerzy krąg przyjaciół i w pewnym sensie już teraz działa jak stały prezydent UE" - pisze "The Economist".
W ocenie tygodnika Niemcy wiedzą, czego nie chcą, ale przyjmują złą diagnozę, akcentując egzekwowanie zasad fiskalnych zamiast przyjąć do wiadomości, że projekt wspólnej waluty ma konstrukcyjne wady. Nadmierny nacisk kładą na redukcję deficytów.
Tygodnik przytacza ustalenia Jeana Pisani-Ferry'ego, dyrektora brukselskiego think tanku Breugel, który sądzi, że powodem kruchej kondycji strefy euro jest "niemożliwa trójca". Składają się na nią: brak wspólnej odpowiedzialności za dług, brak monetarnego wsparcia dla państw przez Europejski Bank Centralny oraz negatywne sprzężenie zwrotne pomiędzy zadłużonymi rządami a bankami.
"Przynajmniej jeden, jeśli nie wszystkie z tych elementów muszą pęknąć, jeśli euro ma się ostać" - uważa tygodnik.