Koszty utrzymania państwa stanowią coraz mniejsze obciążenie dla budżetu. To efekty zamrożenia przed dwoma laty pensji oraz zatrudnienia w administracji. Oszczędzamy też na remontach i zakupach. Ale są grupy zawodowe, którym państwo mimo trudnej sytuacji daje podwyżki.
W przeliczeniu na jednego Polaka wydatki na utrzymanie państwa wyniosły w ub.r. ok. 7,2 tys. zł. Na tle innych państw UE to raczej niska kwota. Według Eurostatu ta proporcja u nas wynosi 1,7 tys. euro na osobę, podczas gdy w Danii ok. 12,3 tys. euro, a w Szwecji – 10,9 tys. euro. Także w stosunku do PKB wydatki na usługi publiczne w Polsce należą to tych niskich, choć w krajach regionu są jeszcze niższe. W 2011 r. wzrost tego typu wydatków został zahamowany w całej Unii, a w niektórych krajach udało się nawet je obniżyć.
Zarządzone przez premiera Tuska oszczędności największe efekty przyniosły w 2011 r. W tym roku wydatki na utrzymanie państwa (bez wydatków socjalnych, obsługi długu i inwestycji) kosztowały podatników ok. 237 mld zł. To tylko o 1,9 proc. więcej niż w 2010 r. To był najniższy wzrost od 2007 r., od kiedy MF publikuje tego typu dane.
– Powiedziałabym nawet, że państwo nie tyle zaczęło w końcu oszczędzać na sobie, ile ograniczyło marnotrawstwo środków – komentuje Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC, były wiceminister finansów.
149 mld zł państwo wydało na płace wszystkich urzędników, nauczycieli, policjantów, sędziów itp.