Deficyt bieżący w handlu zagranicznym zmniejszył się bardziej, niż przewidywali analitycy. Ale jak podkreślają ekonomiści, stało się tak nie za sprawą dobrego wyniku eksportu, ale na skutek spadku importu przy nikłym wzroście naszej sprzedaży za granicę. Narodowy Bank Polski podał wstępnie, że w kwietniu eksport – liczony w euro – wzrósł w skali roku o 0,9 proc., a import był niższy o 3,9 proc. Wynik rachunku obrotów bieżących wyniósł -573 mln euro, wobec oczekiwanych przez analityków -927 mln euro.
– Eksport właściwie nie rośnie, a dynamika jest tak niska po raz pierwszy od października 2009 roku – tłumaczy Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku. I dodaje: – Spadek importu jest najwyższy od końca 2009 roku. Dane pokazują, że słabnie nie tylko popyt zewnętrzny, także krajowy, szczególnie inwestycyjny.
Aleksandra Świątkowska, ekonomistka BOŚ, zwraca uwagę, że już dane o wzroście gospodarczym za I kwartał wyraźnie pokazywały skalę spowolnienia inwestycji w maszyny, urządzenia i środki transportu: – Być może w warunkach braku perspektyw silniejszego ożywienia aktywności w gospodarce globalnej i krajowej ten efekt nasilił się w II kwartale – dodaje ekonomistka.
– Dane na temat nowych zamówień w przemyśle pokazywały, że eksport będzie hamować. Rosły tylko krajowe zamówienia, i to coraz wolniej – mówi prof. Maria Drozdowicz-Bieć ze Szkoły Głównej Handlowej. Jej zdaniem eksport będzie hamował przynajmniej do końca roku, czyli do czasu, gdy może wyjaśni się sytuacja w strefie euro. Ale Piotr Kalisz, główny ekonomista, dodaje, że hamowanie może częściowo wynikać z możliwych przesunięć miesięcznych: – To nie jest dramatyczne załamanie – podkreśla ekspert.
Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK, zwraca uwagę, że w kwietniu firmy miały trzeci z kolei niski deficyt wymiany towarowej (417 mln euro). Z nawiązką został on zrównoważony nadwyżką w handlu usługami (500 mln euro). Na rachunku kapitałowym zanotowano wysoką nadwyżkę w wysokości 1,0 mld euro za sprawą transferów z UE.