Marcin Plichta, prezes Amber Gold, odkrywa karty

Z wypowiedzi Marcina Plichty można odnieść wrażenie, że każdy biznes zamienia w złoto

Publikacja: 21.07.2012 11:00

Po serii informacji medialnych, w tym „Rz" na temat działalności Amber Gold, firma zaprosiła kilku dziennikarzy do swojej „złotej" siedziby położonej blisko Motławy w Gdańsku. Firma zajmuje cztery piętra biurowca, a wystroju wnętrz nie powstydziłby się niejeden bank. To tu, jak opowiadał Plichta, znajduje się centrum zarządzania spółką, choć jej drugą siedzibę ulokowano w Warszawie. - Nie dało się sprowadzić do Gdańska wszystkich pracowników – podkreśla.

Firma od trzech lat oferuje klientom m.in. lokaty w złoto oraz pożyczki. Ten pierwszy produkt jest głównym źródłem zysków firmy. Jej klienci na lokacie zyskują nawet gwarantowane 16 proc. Jak opowiada Plichta, 3 tys. z 50 tys. klientów zarobiło więcej, nawet do 27 proc. Średnia wartość lokaty to 12 tys. zł. – Zdarzyło się, że jedna osoba ulokowała 3,5 mln zł na jeden miesiąc – dodaje Michał Forc, członek rady nadzorczej Amber Gold. W dodatku zysk nie jest opodatkowany (konkurencja twierdzi, że powinien być). Miesięcznie firma podpisuje nawet 30 tys. nowych umów, ale tylko ok. 25 proc. lokat jest przedłużanych.

Przedstawiciele firmy do tej pory niechętnie spotykali się z dziennikarzami. Informacji udzielali głównie drogą mailową i telefoniczną. Wczoraj dziennikarzy przyjął poza prezesem i członkiem rady nadzorczej, także prawnik firmy mec. Łukasz Daszuta. Doradcą zarządu Amber Gold jest Emil Marat, były wiceprezes i dyrektor programowy Radia PiN. Piątkowe spotkanie miało być okazją do zaprezentowania pełnego sprawozdania finansowanego spółki po kontroli audytora. Na miejscu okazało się jednak, że  biegły rewident Global Audit Partner z Warszawy wciąż nad nim pracuje.

Przepis na biznes

Marcin Plichta rzadko pokazuje się publicznie. I tym razem nie pozwolił się sfotografować. – Nie czuje się celebrytą i chce pozostać osobą prywatną – tłumaczy. Chętnie natomiast zdradza swój przepis na biznes. Poinformował, że w pierwszej połowie 2012 r. przychody spółki wyniosły 220 mln zł (z czego 160 mln zł pochodzi od klientów), a zysk netto 7 mln zł. – Zarabiamy na spreadach. W zależności od kursu złota, wynoszą one od 13 do 21 proc. na gramie kruszcu – tłumaczy prezes. Do tego dochodzi jeszcze od 4 do 7 proc. marży dilerskiej. Obecna wartość lokat Amber Gold wynosi  ok. 80 mln zł. Przedstawiciele spółki mówią, że jej zasoby złota wynoszą ok. 100 kg. Spółka posiada wyłącznie złoto certyfikowane i przetopione przez zagraniczne mennice m.in. PAMP, HAREUS. Zgodnie z przyjętymi światowymi zasadami wartość złota określana jest przez rodzaj, wielkość sztabek w których dodatkowo zawarte są koszty wytworzenia oraz certyfikatu, które niejednokrotnie stanowią 50 proc. ogólnej ceny kruszcu. Amber Gold podkreśla, że posiada sztabki złota a nie certyfikaty, które są wyceniane często wyłącznie na podstawie ogólnego kursu kruszcu i nie uwzględniają kosztów jego produkcji.

Pomysł na Amber Gold zrodził się z obserwacji firm, które na podobnej zasadzie działają za granicą. Wcześniej Plichta razem z żoną prowadził firmę pośrednictwa finansowego Salony Finansowe Ex. - Żeby założyć Amber Gold, potrzebowaliśmy ok. 5 tys. zł. Złoto - na początku 5 kg - zostało kupione za pożyczone pieniądze – opowiada w rozmowie z „Rz". Jeden gram kruszcu kosztował wówczas niespełna 90 zł. (teraz kosztuje ok. 200 zł) – Najpierw kupiliśmy złoto, które zaczęło przynosić zyski, a dopiero  potem zaczęliśmy przyjmować wpłaty od klientów – mówi prezes Amber Gold.

Pierwsi klienci pojawili się po ok. 9 miesiącach od rozpoczęcia działalności. Firma stała się rentowna pod koniec 2010 r. – Koniec 2009 r., cały 2010 r. i początek 2011 r. to był ciągły wzrost cen złota – mówi Plichta. To, że moment na inwestycje w złoto, był dobry, podpowiadali doradcy. – Rozmawialiśmy z ekspertami z polskich uniwersytetów, którzy pomagali nam stworzyć biznesplan. Podobne prognozy robiliśmy przed inwestycją w linię lotniczą OLT Express – opowiada prezes firmy.

Czy zarabianie na różnicach kursowych to narażanie na ryzyko pieniędzy klientów? Plichta tłumaczy, że nie. – Obarczanie środków ryzykiem miałoby miejsce gdybyśmy inwestowali ich pieniądze w linie lotnicze – mówi. A w konkurujące z narodowym przewoźnikiem OLT Express Amber Gold zainwestował ok. 30-40 mln zl. Reszta, ok. 150 mln zł, to leasing. – Nasze sprawozdania finansowe na bieżąco sprawdzają leasingodawcy. Nie mają do nich zastrzeżeń – mówi Forc. W gdańskim sądzie, gdzie firma wpisana jest do KRS, dowiadujemy się, że Amber Gold do tej pory nie złożył raportu finansowego, mimo że miał taki obowiązek. Pytany o to prezes firmy tłumaczy, że sąd już dwa razy zażądał od spółki uzupełnienia dokumentacji.

W Amber Gold można usłyszeć, że „nagonka" na spółkę, zaczęła się właśnie po tym, jak wystartowało OLT – spółka naraziła się tym Polskim Liniom Lotniczym LOT, w których Skarb Państwa ma 68 proc. udziałów.

Na bakier z nadzorem

Firma niemal od początku swojej działalności ma problemy z nadzorem bankowym, który zarzuca jej działalność bankową bez licencji. – W lipcu 2010 r. zwróciliśmy się do Komisji Nadzoru Finansowego  z pytaniem, czy potrzebujemy pozwolenia na naszą działalność – opowiada reprezentujący Amber Gold mecenas Łukasz Daszuta. KNF miał odpowiedzieć, że nie ma takiej potrzeby.

- Amber Gold skierowało do nas zapytanie dotyczące planowanej działalności obrotu metalami szlachetnymi. Dwukrotnie kontaktowaliśmy się  ze spółką w tej sprawie. W odpowiedzi poinformowaliśmy m.in., że brak szczegółowych informacji dotyczących planowanej działalności nie pozwala jednoznacznie stwierdzić, czy spółka powinna podlegać nadzorowi KNF – informuje biuro prasowe Komisji.

Starcia pomiędzy gdańską spółka a nadzorem ostatnio się  nasiliły. Amber Gold w ciągu ostatniego tygodnia złożył do sądu już dwa zawiadomienia przeciwko KNF i żąda usunięcia nazwy firmy z listy ostrzeżeń publicznych, na której figuruje.

Na początku ubiegłego tygodnia „Rz" pisała o zaniepokojonych klientach, którzy skarżyli się na opóźnienia w wypłatach srodków z lokat. Amber Gold opóźnienia tłumaczy działaniami KNF. Firma do tej pory miała wiele rachunków w czterech bankach w Polsce. – Od dwóch z nich otrzymaliśmy ostatnio wypowiedzenia umowy z dnia na dzień - mówi mecenas spółki. I pokazuje pisma od BZ WBK i VW Banku, w których banki informują, że muszą zerwać współpracę ze spółką z powodu „rażących naruszeń przepisów prawa" przez Amber Gold.

BZ WBK odmówił komentarza w sprawie, z biurem prasowym VW Banku nie udało nam się wczoraj skontaktować. Komisja natomiast przyznaje, że wysłała do banków pismo, w którym przestrzegała przed współpracą z podmiotami z „czarnej listy".- Zostało wysłane ogólne pismo do podmiotów nadzorowanych sektora bankowego, zwracające uwagę, że współpraca banków z podmiotami zamieszczonymi na liście ostrzeżeń publicznych znajdującej się na stronach internetowych Komisji, może mieć wpływ na poziom ryzyka reputacji banku. Zgodnie z przepisami, bank ma obowiązek uwzględniania ryzyka reputacji w swojej działalności – odpowiada Komisja.

KNF zarzuca firmie, że przyjmuje depozyty od klientów i obciąza je ryzykiem. - Inwestycja w złoto jest ryzykowna – przyznaje Plichta. –To nie jest lokata czy obligacje Skarbu Państwa. Klienci mają świadomość tego, że inwestując u nas, ponoszą ryzyko. Nasi sprzedawcy o tym informują – dodaje. Ale, jak zapewnia, klient na lokacie z złoto stracić nie może. Chyba, że wycofa się z inwestycji przed ustalonym terminem - zgodnie z umową Amber Gold pobiera za to prowizje rzędu 19,5 proc. wartości lokaty. Zysk może być większy lub mniejszy, nawet do 27 proc., ale kilkanaście procent zysku zawsze jest gwarantowane. Dlaczego? – Pieniądze klientom wypłacamy z naszych wcześniejszych zysków. Ryzyko jest więc zawsze po stronie Amber Gold, a dla klienta to czysty interes – tłumaczy Plichta.

„Amber" przestanie być „Gold"?

Jeśli złoto tanieje, straty pokrywa spółka, z założonego Funduszu Gwarancyjnego, gdzie odkładana jest część zysków z poprzednich lat. Ile gotówki jest w tej rezerwie – nie wiadomo. – Zawsze też możemy sprzedać złoto, które mamy – dodaje Plichta.

Prezes zapewnia, że firma jest w 100 proc. wypłacalna i wszystkie depozyty klientów mają pokrycie w zlocie. Kwity depozytowe widziała prokuratura – zapewnia Daszuta. Gdzie Amber Gold trzyma złoto? W skrytkach bankowych i czterech skarbcach, z czego jeden jest za granicą. Do tej pory tylko trzy osoby zażyczyły sobie obejrzeć sztabki, które kupiły. Pięciu na ok. 50 tys. klientów (tylu do tej pory zaufało firmie) swoje pieniądze odebrało w formie złotego kruszcu.

Plichta prognozuje, że przez kolejne dwa-trzy lata złoto nie powinno tanieć. Ale w duże zwyżki nie wierzy. Dlatego zaczyna myśleć o kole ratunkowym. Jeśli obrót złotem przestanie się opłacać, może zacząć inwestować w coś nnego. - Może się tak zdarzyć, że Amber Gold przestanie być kojarzone ze złotem – przyznaje Plichta.

Z oferty zniknęły już lokaty w srebro. Kiedy po ogromnych wzrostach cen, kruszec zaczął tanieć, spółka z niego zrezygnowała.

Po serii informacji medialnych, w tym „Rz" na temat działalności Amber Gold, firma zaprosiła kilku dziennikarzy do swojej „złotej" siedziby położonej blisko Motławy w Gdańsku. Firma zajmuje cztery piętra biurowca, a wystroju wnętrz nie powstydziłby się niejeden bank. To tu, jak opowiadał Plichta, znajduje się centrum zarządzania spółką, choć jej drugą siedzibę ulokowano w Warszawie. - Nie dało się sprowadzić do Gdańska wszystkich pracowników – podkreśla.

Pozostało 95% artykułu
Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli