Wszystkie zapłacone w 2011 r. odsetki od obligacji, bonów skarbowych i kredytów rządu, samorządów i innych jednostek publicznych miały wartość 5,4 proc. naszego długu publicznego – wynika z danych Komisji Europejskiej. To po Rumunii najwięcej w Unii Europejskiej.
W tym roku, wedle prognoz Komisji Europejskiej i poszczególnych rządów, średnie koszty obsługi długu spadną w Polsce do 5,1 proc. Taka poprawa da nam szóste miejsce w UE – będziemy lepsi od Bułgarii, Węgier, Słowenii czy Litwy. Ale koszty długu wciąż mogą być wyższe niż w krajach przechodzących poważny kryzys finansowy i załamanie gospodarcze, czyli w Grecji, Hiszpanii, Portugalii czy we Włoszech.
Dlaczego tak jest? – Dziś naszą uwagę zwracają rekordowo niskie rentowności polskich obligacji. Jednak w naszym długu wciąż mamy sporo takich papierów, które sprzedaliśmy kilka lat czy nawet kilka miesięcy temu, przy wyższych rentownościach. Efekt jest taki, że wciąż trzeba wypłacać od nich wysokie odsetki – wyjaśnia Aleksander Łaszek, ekonomista z Fundacji Obywatelskiego Rozwoju FOR.
Odwrotnie jest w krajach południa Europy. Obecnie ich wiarygodność jest niższa, więc muszą pożyczać na rynku stosunkowo drogo. Ale w skład ich długu wciąż w większości wchodzą niskooprocentowane papiery. Obsługa całego zadłużenia nie jest dla Włoch czy Hiszpanii tak wielkim obciążeniem jak dla Polski.
Rentowność naszych 10-letnich obligacji spadła poniżej 5 proc. w lipcu tego roku, wcześniej, od 2007 r., utrzymywała się średnio na poziomie 6 proc. Portugalskich przekroczyła 6 proc. w połowie 2010 r., a włoskich i hiszpańskich dopiero pod koniec ubiegłego roku. Nieco inaczej jest z Grecją. Gdyby chciała pożyczać na rynku, musiałaby płacić inwestorom po 25–30 proc. Ale Grecja finansuje się z międzynarodowej pomocy publicznej, dlatego koszty obsługi długu wciąż są tam relatywnie niskie, mniejsze niż w Polsce.