Podczas wczorajszej konferencji dotyczącej innowacji i ekoinnowacji instytut przedstawił rekomendacje dla krajowej polityki innowacyjnej. Zdaniem szefa instytutu Macieja Bukowskiego m.in. aktywniej wspierany musi być sektor prywatny, powinny zostać wprowadzone ulgi podatkowe na innowacje, a unijne środki traktowane powinny być jako dodatek do krajowej polityki rozwoju, a nie jej fundament.
Zdaniem autorów raportu „Drzemiący tygrys, spętany orzeł – dylematy polskiej debaty o polityce innowacyjnej" obecny model wzrostu Polski wyczerpie się w perspektywie lat 2020–2025, a hamowanie wcale nie musi być łagodne. Sposobem może być konkurowanie innowacyjnością, ale by się tak stało, zacząć trzeba już teraz. Tymczasem Polska wydaje w sumie na innowacje rocznie kilka razy mniej, niż jednostkowo robią to globalne firmy.
– Polska jest ostatnia w rankingach i nakładach, a te ostatnie muszą się zwiększyć zarówno ze strony administracji, jak i ze strony przedsiębiorców na zasadzie dopłat do każdej wydanej złotówki. Czyli zaryzykujesz, dostaniesz wsparcie – mówił Jerzy Majchrzak, dyrektor Departamentu Innowacji i Przemysłu w resorcie gospodarki. Nie ma bowiem możliwości, by ktoś inwestował w badania bez gwarancji, że jakkolwiek się mu to opłaci.
– Oceniany powinien być jednak nie tylko sam projekt, ale i przedsiębiorca, bo patrząc całościowo, jesteśmy w stanie wybrać to, co odpowiada w pełni strategii innowacyjności – mówiła z kolei Anna Brussa z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości.
– Czyli trzeba wydawać więcej, lepiej i mądrzej – podsumował Julian Zawistowski, wiceprezes IBS. Z badań wynika, że ukrytym potencjałem innowacyjności w Polsce mogą być ekoinnowacje, czyli te, które poprawiają efektywność wykorzystania zasobów naturalnych i zmniejszają negatywny wpływ działalności człowieka na środowisko (m.in. ograniczenie emisji CO2, mniejsza energochłonność czy oszczędzanie energii). Tyle że nasze ostatnie miejsce w unijnym rankingu przygotowanym przez Eco-Innovation Observatory wciąż jednak pozostawia wiele do życzenia.