Sektor nowoczesnych usług biznesowych liczy na przyciągnięcie do Polski obsługi funduszy inwestycyjnych. Szacuje się, że w okresie od trzech do pięciu lat przyniosłoby to nawet 100 tys. nowych miejsc pracy. Kolejnych miejsc, bo pierwsze 100 tys. już powstało w sektorze, tyle że w prostszych usługach, takich jak obsługa baz danych, księgowość czy prowadzenie rozliczeń finansowych. – Gra idzie o wielką stawkę. W Europie przeszło 2,7 tys. firm zarządza ponad 35 tys. funduszy, których aktywa przekraczają 5 mld euro. Moglibyśmy przejąć pokaźną część tego finansowego tortu – twierdzi Jacek Levernes, członek zarządu Hewlett Packard Europe i zarazem szef Związku Liderów Sektora Usług Biznesowych w Polsce (ABSL).
Trzeba uprościć procedury
O globalnych perspektywach sektora świadczy 74-procentowy wzrost jego wartości na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat. O skali działania – prawie 400 tys. zatrudnionych w nim pracowników. Na razie korzystają na tym głównie Irlandia oraz Luksemburg. Zarządzający funduszami znaleźli tam niskie koszty pracy, dobrych specjalistów i korzystne warunki do prowadzenia biznesu, jak np. łatwość zarejestrowania funduszu.
W Polsce tak łatwo nie jest. Przykładowo, o ile w Luksemburgu wystarczy jeden podmiot, który może być jednocześnie funduszem i zarządzającym, u nas wymagane są już dwa. Musi najpierw powstać Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych (TFI) jako zarządzający, a następnie sam fundusz. W dodatku jeśli za granicą rejestracja funduszu trwa krótko, to w Polsce trzeba czekać około roku na założenie TFI, potem kolejnych kilkanaście miesięcy na fundusz. Zdaniem ekspertów utrudnieniami są zarówno procedury, jak i skrupulatność organów nadzoru.
Można to jednak zmienić. Branża proponuje m.in. wprowadzenie modelu funduszu bez TFI czy też pakietu wzorcowych dokumentów przyspieszających procedurę rejestracji. Jest także koncepcja wprowadzenia tzw. grup VAT-owskich, upraszczająca wewnętrzne rozliczenia podatkowe.