Kraje członkowskie muszą spełniać tzw. kryteria konwergencji. Dziś już wiadomo, że nie zagwarantowały one unii walutowej oczekiwanej stabilności. Ale kontrowersje budziły już od momentu ich powstania, czyli od początku lat 90.
W traktacie o Unii Europejskiej, potocznie nazywanym traktatem z Maastricht, zapisano, że przygotowane na to kraje utworzą unię walutową z początkiem 1999 r. Miarą ich gotowości miało być to, czy spełnią pięć kryteriów konwergencji. Te same warunki były i są nadal stawiane wszystkim krajom, które do strefy euro przystępowały później i które to planują.
Niska inflacja i zdrowe finanse
Tzw. Pakt Stabilności i Wzrostu z 1997 r. zaostrzył wymagania w stosunku do wszystkich państw członkowskich UE dotyczące przede wszystkim kontroli deficytu sektora publicznego. Zgodnie z nim wszystkie te kraje powinny bezwzględnie unikać nadmiernego deficytu (czyli przekraczającego 3 proc. PKB), pod groźbą nakładania kar finansowych, wynoszących do 0,5 proc. PKB.
Przede wszystkim kraje eurolandu muszą charakteryzować się stabilnym poziomem cen (roczna inflacja nie może odbiegać o więcej niż 1,5 pkt proc. od średniej z trzech krajów UE, gdzie jest ona najniższa) oraz zdrowymi finansami publicznymi (deficyt budżetowy nie większy niż 3 proc. PKB, i dług publiczny poniżej 60 proc. PKB). Na dwa lata przed przyjęciem euro muszą się też wykazać niską zmiennością kursu walutowego oraz zdolnością do utrzymania stabilności gospodarczej w dłuższej perspektywie. Probierzem tej zdolności jest poziom długoterminowych stóp procentowych, który nie może odbiegać o więcej niż 2 pkt proc. od średniej stóp procentowych w trzech państwach uwzględnionych w kryterium inflacyjnym.
Kontrowersje wokół kryteriów
Dlaczego architekci strefy euro postawili jej przyszłym członkom takie warunki? – Mają one zagwarantować, że gospodarka kraju jest przygotowana na przyjęcie wspólnej waluty i może gładko wpasować się w jej reżim walutowy, nie stwarzając zagrożenia dla siebie i strefy euro jako całości. Mówiąc krótko, kryteria wejścia mają zapewnić konwergencję (zbieżność warunków gospodarczych – red.) krajów członkowskich – czytamy na stronie Komisji Europejskiej.