Po zniknięciu z rynku długu funduszy emerytalnych (OFE od lutego mają zakaz inwestowania w dłużne papiery skarbowe) polski rząd jest zdany na łaskę i niełaskę inwestorów zagranicznych. Ich udział w polskim długu przekracza 40 proc. i to oni dyktują warunki na przetargach obligacji. Widać to było na czwartkowej aukcji Ministerstwa Finansów.
Mimo że popyt na polski dług był spory (wyniósł prawie 6 mld zł), rząd w pierwszym rzucie sprzedał papiery o wartości tylko za niewiele ponad 3 mld zł. Inwestorzy chcieli kupować nasze papiery, ale już po bardziej atrakcyjnych niż dotychczas cenach. Atrakcyjnych dla nich, ale już nie dla polskiego rządu, który musiałby w kolejnych latach wypłacać inwestorom wyższe odsetki.
Rentowności, jakie zaoferował rząd, aby obligacje znalazały nabywców, były wyższe niż na aukcjach papierów tej samej serii chociażby w styczniu tego roku. W przypadku papierów 5-letnich oprocentowanie wyniosło 3,88 proc., a przy 10-letnich 4,54 proc. Na przetargach w styczniu było to odpowiednio 3,69 proc. i 4,34 proc., a w ostatnich miesiącach ubiegłego roku jeszcze niżej.
Na aukcji uzupełniającej resort finansów znalazł jeszcze chętnych na kolejny 1 mld zł długu, ale nie podano już cen sprzedaży.