Ale i tak prognoza Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju jest ostrożniejsza od wydanych przez inne międzynarodowe instytucje, banki oraz nasz rząd. Średnio ekonomiści przewidują, że tegoroczne tempo wzrostu wyniesie 3,2 proc., a przyszłoroczne – 3,4 proc.

EBOR przedstawił zaktualizowane prognozy na swojej dorocznej konferencji, która w tym roku odbywa się w Warszawie. Korekta przewidywań względem stycznia br. odzwierciedla przede wszystkim napięcia na Ukrainie. Jej gospodarka w tym roku skurczy się według EBOR aż o 7 proc. Rosja, gdzie w wyniku konfliktu na Ukrainie pogorszyły się nastroje inwestorów i konsumentów, pogrąży się w stagnacji. Dekoniunktura w tych dwóch państwach to główny czynnik wyjaśniający, dlaczego średnie tempo wzrostu w 34 krajach, w których inwestuje EBOR, zwolnić ma z 2,3 proc. w ub.r oku do zaledwie 1,4 proc. w tym, zamiast przyspieszyć do 2,7 proc., co bank zakładał jeszcze w styczniu.

W przyszłym roku średnie tempo wzrostu na obszarze objętym wsparciem EBOR – oprócz krajów postkomunistycznych Europy i Azji, są to również państwa północnej Afryki – może przyspieszyć do 1,9 proc., ale tylko pod warunkiem, że napięcia na linii Ukraina–Rosja osłabną. Jeśli konflikt się zaostrzy, prowadząc do kolejnych sankcji gospodarczych Zachodu przeciwko Rosji i jej działań odwetowych, regionowi grozi stagnacja.

W ocenie EBOR Polska nie zalicza się do państw najbardziej wrażliwych na ewentualną eskalację napięć na wschodzie. Tego samego zdania jest minister finansów Mateusz Szczurek. Według niego oznacza to jednak, że zakładany przez rząd wzrost PKB w tym roku o 3,3 proc. nie jest zagrożony. Jak tłumaczył dziennikarzom w kuluarach konferencji EBOR, sytuacja Ukrainy wpłynie na polski eksport, ale „w tej fazie ożywienia istotniejsze jest to, co będzie się działo z konsumpcją i inwestycjami prywatnymi".

Tymczasem także EBOR zakłada, że w tym roku motorem rozwoju polskiej gospodarki będą właśnie popyt inwestycyjny i konsumpcyjny, a nie eksport. – Rosja dobrze wie, że jej gospodarka jest uzależniona od eksportu surowców – uspokajał łotewski minister finansów Andris Vilks zapytany podczas jednego z towarzyszących konferencji EBOR paneli dyskusyjnych o wpływ sytuacji na wschodzie na nasz region. Łotwa zapotrzebowanie na gaz w całości zaspokaja importem z Rosji.