10 mld dol. dodatkowych wpływów podatkowych ma się pojawić w 2014 r. w związku z mundialem
Ale czy rzeczywiście na mistrzostwa świata w piłce nożnej przyjedzie 600 tysięcy turystów? I czy zawody przyniosą rzeczywiście tak potrzebne wpływy do budżetu? Jeśli nie ożywią gospodarki, panią Rousseff, czy jej następcę, czekają bolesne decyzje o podniesieniu podatków i cięciu wydatków. Inaczej wzrost PKB nie ruszy z miejsca. – Czekają nas bardzo trudne czasy ?– mówi Fernando Henrique Cardoso, prezydent w latach 1995–2003, przywódca opozycji, nadal popularny polityk.
Podobnie uważają ekonomiści Banku Światowego ?i MFW. Deficyt budżetowy na poziomie 3,6 proc., czyli najwięcej od 2009 r., i dług publiczny wynoszący 58,5 proc. (dane z kwietnia) w warunkach europejskich nie szokują, ale w przypadku Brazylii to za dużo. Moody's obniżył niedawno wiarygodność kredytową tego kraju do Baa2 (z perspektywą stabilną), czyli o dwa oczka powyżej śmieciowego. Standard&Poor's przy BBB daje perspektywę negatywną. Bo zdaniem S&P nie ma takiej opcji, aby pani Rousseff zdecydowała się na cięcia wydatków w czasie kampanii wyborczej.
Na razie jej popularność spadła do 51 proc., co mimo wszystko powinno dać jej wygraną w wyborach zaplanowanych na 5 października. To jednak mniej niż jeszcze na początku roku, bo jest krytykowana za wydatki na budowę 12 stadionów. Nie tylko za to. Również za kupno przez naftowego giganta – Petrobras, rafinerii w Teksasie. To zrozumiałe. Kampania jest w pełni. Na razie jej rywale – Inacio Neves z głównej partii opozycyjnej i Eduardo Campos, gubernator Pernambuco, mają odpowiednio 15- i 7-proc. poparcie. Ale ludzie pamiętają, że ostatnie siedem lat, czyli druga kadencja Luli i ponad trzy lata rządów Rousseff, pozwoliły wydźwignąć z nędzy 40 mln ludzi. Co pomogło? Przede wszystkim szalony rozwój gospodarki chińskiej, która potrzebowała brazylijskiej rudy żelaza, ropy naftowej, soi i wielu innych surowców. W 2009 r. Chiny wymieniły się z USA na miejscu największego partnera handlowego Brazylii.
Zdążą? Nie zdążą?
Zagraniczna prasa przy każdej okazji wskazuje na wielkie opóźnienia w budowie stadionów i kolejne niedotrzymane terminy. Tyle że w Brazylii to naprawdę żaden problem. – My na takie wydarzenia jesteśmy uodpornieni – mówi Regis Bonelli ze szkoły biznesu Fundacco Getulio Vargas. Kiedy wskazywano na to, że np. nie ma szans na skończenie budowy nowego lotniska w Belo Horizone, deweloperzy pokazywali, co już zostało zrobione. Na całą infrastrukturę zbudowaną na mundial i igrzyska olimpijskie Brazylijczycy wydali blisko ?90 mld dol. Mimo to są krytykowani, że nadal jest to tylko nieco ponad 2 proc. PKB, podczas gdy średnia dla krajów BRIC wynosi 5,1 proc. (naturalnie zawyżają ją Chiny). Ale już na oświatę wydają tyle samo co kraje rozwinięte.
Kolejne koncerny budują w tym kraju fabryki, bądź zwiększają produkcję. To efekt polityki podatkowej. Na importowane smartfony jest np. nakładane cło w wysokości 80 proc. Dla 200 mln konsumentów opłaca się więc zainwestować. Także o systemie bankowym mówi się, że działa lepiej niż w Stanach Zjednoczonych.