Inżyniera finansowa Junckera za droga dla Polski

Za 8 mld euro realnych pieniędzy Komisja Europejska chce rozruszać gospodarkę unijną. Z pomocą inżynierii finansowej.

Aktualizacja: 26.11.2014 11:50 Publikacja: 26.11.2014 02:57

Za 8 mld euro realnych pieniędzy Komisja Europejska chce ?rozruszać gospodarkę unijną.

Za 8 mld euro realnych pieniędzy Komisja Europejska chce ?rozruszać gospodarkę unijną.

Foto: Fotorzepa

W środę Jean-Claude Juncker przedstawi w Parlamencie Europejskim program ożywienia unijnej gospodarki inwestycjami. To najbardziej oczekiwany pomysł nowego szefa Komisji Europejskiej, który ma być jego flagowym projektem służącym zahamowaniu fali eurosceptycyzmu. Bruksela ma pokazać, że wspólnymi siłami jest w stanie dać ludziom pracę i dobrobyt. Te społecznie pożądane cele mają być realizowane dzięki centralnie zatwierdzonym inwestycjom, z odrobiną wsparcia finansowego UE.

Nieoficjalnie znane są już główne założenia nowego programu. Docelowa wartość inwestycji ma wynieść 315 mld euro, zamiast wspominanych wcześniej 300 mld euro, i mają one zostać rozpoczęte w latach 2015–2017. To tylko niewiele mniej niż 366 mld euro na politykę spójności w latach 2014–2020. Polska jako największy z najbiedniejszych krajów UE korzysta na niej najbardziej. Ale nowy fundusz będzie raczej nie dla nas.

Po pierwsze, w przeciwieństwie do pieniędzy z unijnego budżetu to nie będą dotacje. Owszem, z budżetu UE pójdzie na ten cel pewna kwota, ale to zaledwie 8 mld euro. Dopiero poprzez serię zabiegów inżynierii finansowej (o których dalej) dochodzimy do ostatecznej kwoty 315 mld euro.

Wsparcie dla inwestycji będzie pożyczką, którą trzeba będzie spłacić, łącznie z odsetkami. Korzyści znalezienia się na liście wybranych projektów będą dwie: dostęp do nisko oprocentowanych kredytów Europejskiego Banku Inwestycyjnego i pieczęć unijnych instytucji, która potencjalnym inwestorów prywatnym daje gwarancje mniejszego ryzyka. UE nie będzie bowiem gwarantować projektów, o których wiadomo, że się nie udadzą.

Po drugie, kryteria doboru projektów będą miały charakter ekonomiczny, a nie polityczny. Tak przynajmniej nieoficjalnie zapowiadają przedstawiciele KE. Polska dostaje pieniądze z polityki spójności, bo jest biedna i musi doszlusować do średniej UE. Z nowego funduszu dostaną pieniądze te projekty, które zostaną uznane za najlepsze w jednej z priorytetowych dziedzin: energii, transporcie i internecie szerokopasmowym. I to nieważne, w jakim kraju. Doboru projektów, z tych przesłanych przez rządy, władze lokalne czy przedsiębiorstwa prywatne, będzie dokonywał komitet inwestycyjny na zasadach podobnych do obowiązujących w EBI.

Jak z 8 mld odłożonych na bok przez UE ma powstać docelowa kwota 315 mld euro? To próbowali we wtorek wyjaśnić unijni eksperci. Teoretycznie z budżetu UE na nowy cel idzie 16 mld euro. Ale że są to gwarancje, a nie pieniądze wydatkowane bezpośrednio na inwestycje, to faktycznie odłożyć trzeba połowę z nich. Do tych 16 mld euro wirtualnych gwarancji 5 mld euro dokłada Europejski Bank Inwestycyjny. Mamy zatem 21 mld euro, które będą kapitałem nowego funduszu. Jeśli jakiś fundusz prywatny (np. George'a Sorosa) lub rząd państwa UE będzie chciał się dołożyć do tej puli, to może to zrobić. Za pieniądze uzyska dostęp do decyzji.

Owe 21 mld euro kapitału przekłada się na 60 mld euro zdolności pożyczkowych funduszu. Następnie poprzez różne dźwignie finansowe, będące miarą zaufania inwestorów prywatnych do jakości unijnych pieniędzy i decyzji, dochodzimy do ostatecznej kwoty 315 mld euro. – Życie zweryfikuje, czy taka będzie dźwignia finansowa – przyznał we wtorek jeden z urzędników. Ale Bruksela przekonuje, że cały mechanizm jest wiarygodny, bo EBI inżynierią finansową i lewarowaniem zajmuje się nie od dziś.

W ciągu zaledwie trzech tygodni, bo kadencja Junckera i nowej Komisji trwa dopiero od 1 listopada, urzędnicy w Brukseli przygotowali obiecywany plan. W środę okaże się, czy ten naprędce wymyślony mechanizm może liczyć na entuzjazm eurodeputowanych, którzy muszą go zatwierdzić. Dodatkowo plan KE będzie też wymagał zgody państw UE.

W środę Jean-Claude Juncker przedstawi w Parlamencie Europejskim program ożywienia unijnej gospodarki inwestycjami. To najbardziej oczekiwany pomysł nowego szefa Komisji Europejskiej, który ma być jego flagowym projektem służącym zahamowaniu fali eurosceptycyzmu. Bruksela ma pokazać, że wspólnymi siłami jest w stanie dać ludziom pracę i dobrobyt. Te społecznie pożądane cele mają być realizowane dzięki centralnie zatwierdzonym inwestycjom, z odrobiną wsparcia finansowego UE.

Nieoficjalnie znane są już główne założenia nowego programu. Docelowa wartość inwestycji ma wynieść 315 mld euro, zamiast wspominanych wcześniej 300 mld euro, i mają one zostać rozpoczęte w latach 2015–2017. To tylko niewiele mniej niż 366 mld euro na politykę spójności w latach 2014–2020. Polska jako największy z najbiedniejszych krajów UE korzysta na niej najbardziej. Ale nowy fundusz będzie raczej nie dla nas.

Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli