W środę Jean-Claude Juncker przedstawi w Parlamencie Europejskim program ożywienia unijnej gospodarki inwestycjami. To najbardziej oczekiwany pomysł nowego szefa Komisji Europejskiej, który ma być jego flagowym projektem służącym zahamowaniu fali eurosceptycyzmu. Bruksela ma pokazać, że wspólnymi siłami jest w stanie dać ludziom pracę i dobrobyt. Te społecznie pożądane cele mają być realizowane dzięki centralnie zatwierdzonym inwestycjom, z odrobiną wsparcia finansowego UE.
Nieoficjalnie znane są już główne założenia nowego programu. Docelowa wartość inwestycji ma wynieść 315 mld euro, zamiast wspominanych wcześniej 300 mld euro, i mają one zostać rozpoczęte w latach 2015–2017. To tylko niewiele mniej niż 366 mld euro na politykę spójności w latach 2014–2020. Polska jako największy z najbiedniejszych krajów UE korzysta na niej najbardziej. Ale nowy fundusz będzie raczej nie dla nas.
Po pierwsze, w przeciwieństwie do pieniędzy z unijnego budżetu to nie będą dotacje. Owszem, z budżetu UE pójdzie na ten cel pewna kwota, ale to zaledwie 8 mld euro. Dopiero poprzez serię zabiegów inżynierii finansowej (o których dalej) dochodzimy do ostatecznej kwoty 315 mld euro.
Wsparcie dla inwestycji będzie pożyczką, którą trzeba będzie spłacić, łącznie z odsetkami. Korzyści znalezienia się na liście wybranych projektów będą dwie: dostęp do nisko oprocentowanych kredytów Europejskiego Banku Inwestycyjnego i pieczęć unijnych instytucji, która potencjalnym inwestorów prywatnym daje gwarancje mniejszego ryzyka. UE nie będzie bowiem gwarantować projektów, o których wiadomo, że się nie udadzą.
Po drugie, kryteria doboru projektów będą miały charakter ekonomiczny, a nie polityczny. Tak przynajmniej nieoficjalnie zapowiadają przedstawiciele KE. Polska dostaje pieniądze z polityki spójności, bo jest biedna i musi doszlusować do średniej UE. Z nowego funduszu dostaną pieniądze te projekty, które zostaną uznane za najlepsze w jednej z priorytetowych dziedzin: energii, transporcie i internecie szerokopasmowym. I to nieważne, w jakim kraju. Doboru projektów, z tych przesłanych przez rządy, władze lokalne czy przedsiębiorstwa prywatne, będzie dokonywał komitet inwestycyjny na zasadach podobnych do obowiązujących w EBI.