Henrik Enderlein ze Szkoły Zarządzania Hertie w Niemczech i Jean Pisani-Ferry, szef rządowego think-tanku France Strategie zaproponowali w raporcie zamówionym przez rządy obu krajów zamianę sztywnego francuskiego rynku pracy i regulowanych zawodów oraz inwestycje publiczne w rozsypującą się niemiecką infrastrukturę.
"Największym niebezpieczeństwem, jakie teraz dostrzegamy jest okres mydlenia oczu, gdy krąży pełno frazesów o wielkich projektach i reformach, a nie podejmuje się żadnych konkretnych kroków" - stwierdzili i zauważyli, że w obu krajach odbędą się wybory w 2017 r. i nie ma czasu do stracenia. "Europa nie może sobie pozwolić na kolejne rozczarowanie, ani gospodarcze ani polityczne" - dodali.
Propozycje dla Francji
Propozycje reform dla Francji są często powtórzeniami propozycji jakie przedstawił minister gospodarki Emmanuel Macron dla złagodzenia ograniczeń w zatrudnianiu i otwarcia sektorów na większą konkurencję bez narzucania bardziej radykalnych pomysłów, jak likwidacja 35-godzinnego tygodnia roboczego czy zmniejszenia zasiłków dla bezrobotnych.
Mimo zamówienia tego raportu przez Macrona i jego niemieckiego kolegę Sigmara Gabriela, francuski resort zdystansował się zawczasu od jego ustaleń podkreślając, że nie jest to rządowy plan reform, a propozycje nie są wiążące.
Raport wezwał do przystąpienia we Francji do negocjacji płacowych na okres 3 lat, podobnie jak w Niemczech, zamiast robienia tego co rok. Firmy będące w trudnej sytuacji powinny mieć większą swobodę negocjowania ze związkami pracy w niepełnym wymiarze, wysokości płacy i liczby etatów. Koszty zwolnień powinny być bardziej przewidywalne, a terminy przewidziane przez prawo zniesione.