Eric Ben-Artzi, były menedżer Deutsche Banku, dostał od amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) 8,25 mln dol. nagrody. Należała mu się, gdyż powiadomił regulatora o tym, że jego bank dopuszczał się po wybuchu światowego kryzysu poważnych manipulacji w sprawozdawczości finansowej – zawyżał wartość posiadanych przez siebie derywatów. Te informacje pozwoliły w zeszłym roku nałożyć na Deutsche Bank 55 mln dol. grzywny.
Przyznana Ben-Artziemu nagroda była częścią działającego od 2011 r. programu wynagradzania informatorów donoszących SEC o finansowych przestępstwach i nieprawidłowościach. Były menedżer Deutsche Banku tych pieniędzy jednak nie przyjął. Swoją odmowę uzasadnił tym, że wielka grzywna za księgowe manipulacje powinna zostać nałożona na członków kierownictwa banku, a nie de facto na jego akcjonariuszy. Prezesi i dyrektorzy uniknęli odpowiedzialności za swoje zachowanie i według Ben-Artziego stało się tak dlatego, że w SEC pracują ludzie zatrudnieni wcześniej w Deutsche Banku.
Protest Erica Ben-Artziego wskazuje, że czasem misja demaskatora afer (w języku angielskim taka osoba jest określana jako: „whistleblower") bywa rozczarowująca. Można zyskać chwilową sławę i czasem sprawić, by jakaś instytucja została ukarana, ale trudno doprowadzić do systemowej zmiany.
Frank Casey przez dziewięć lat bezskutecznie zwracał uwagę SEC na przestępstwa Bernarda Madoffa
Szwajcarskie konta
O tym, jak trudne bywa zadanie „whistleblowera", przekonał się Bradley Birkenfeld, pracownik szwajcarskiego banku UBS, który ujawnił śledczym z USA dane dotyczące tego, jak jego pracodawca pomaga bogatym Amerykanom ukrywać majątki i uchylać się od płacenia podatków. Na podstawie przekazanych przez niego informacji, Departament Sprawiedliwości USA nałożył na UBS 780 mln dol. grzywny i wymógł na szwajcarskim banku przekazanie listy amerykańskich klientów. To uruchomiło serię zdarzeń, która doprowadziła w 2013 r. do podpisania przez Szwajcarię międzynarodowego układu o współpracy w walce z oszustami podatkowymi. Birkenfeld przestał pracować w UBS w 2005 r. i założył własną firmę zarządzającą majątkami bogatych klientów. Wcześniej przekazywał kierownictwu UBS swoje wątpliwości co do interesów banku z Amerykanami uchylającymi się od płacenia podatków. W 2007 r. skuszony programem nagród pieniężnych dla informatorów uruchomionym przez amerykańską policję skarbową IRS, zgłosił się do niej ze swoimi rewelacjami dotyczącymi praktyk UBS. Zastrzegał, że będzie współpracował w śledztwie, jeśli nie będzie ścigany za to, co robił w swoim dawnym banku. Departament Sprawiedliwości nie chciał mu jednak przyznać immunitetu. Birkenfeld został aresztowany, jak tylko przyjechał do USA zeznawać. Oskarżono go o pomoc w ukrywaniu majątku jednego z jego klientów. Przyznał się do winy i skazano go na 40 miesięcy więzienia oraz 30 tys. dolarów grzywny. Sprawa wywołała oburzenie opinii publicznej, więc po protestach wielu organizacji Birkenfeld został przedterminowo zwolniony z więzienia. Kilka tygodni później dostał od IRS... 104 mln dol. nagrody. Do 2015 r. pozostawał jednak na zwolnieniu warunkowym i nie mógł opuszczać USA.