Morton jest pisarzem, którego nie interesują plotki z życia wyższych sfer. Każda jego książka uchyla drzwi do światów zwykle dla czytelników zamkniętych. Ta o Lady Dianie opowiadała o stosunkach panujących na brytyjskim dworze; biografia Moniki Lewinsky stała się pretekstem do odkrywania tajemnic Białego Domu; losy Madonny wplecione zostały w opis mechanizmów rządzących show-biznesem.
„Tom Cruise” też nie jest książką rodem z towarzyskich rubryk brukowców. Morton nie próbuje udowodnić, że Cruise jest gejem, i nawet nie bardzo wgłębia się w mechanizmy lansowania gwiazd przez Hollywood. Historia Cruise’a to rozprawa o Kościele scjentologicznym.Przez początek tej biografii trzeba przebrnąć. Opowieści o szkolnych latach Cruise’a, jego pierwszych narzeczonych i kłopotach z czytaniem są banalne i nudne. Ale gdy tylko aktor trafia do Hollywood, gdy dzięki filmowi „Top Gun” staje się sławny i zaczyna się nim interesować Kościół scjentologiczny, książka nabiera kolorów.
Morton pokazuje, jak członkowie sekty systematycznie i metodycznie wciągają Cruise’a do gry i czynią z niego wyznawcę swojej religii. Powoli stają się najważniejszą siłą i wartością jego życia. Oplatają Cruise’a jak pajęczyna, świadomie kierują wieloma jego decyzjami, wpływają nawet na najbardziej intymne relacje z ludźmi.
Jego pierwsza żona Mimi Rogers przegrywa dlatego, że traci zaufanie przywódców sekty. Nicole Kidman też jest przeszkodą. Dziewczyna z katolickiej rodziny, której ojciec pracuje jako psychiatra, to naturalny wróg, zwłaszcza gdy nie chce zerwać ze starym środowiskiem i podporządkować się nowym regułom. Morton opisuje inne związki Cruise’a z kobietami, a wreszcie zniewolenie Kathy Holmes, obecnej żony aktora i matki jego córki.
Pisarz stara się przeniknąć w głąb sekty, wyjaśnić, przez jakie kręgi wtajemniczenia muszą przejść jej wyznawcy i jakich zasad muszą przestrzegać.