Reklama

"Obiecaj mi!" - recenzja

„Obiecaj mi!" dowodzi, że Emir Kusturica zatrzasnął się w świecie stworzonych przez siebie schematów fabularnych i charakterystycznych motywów.

Aktualizacja: 01.10.2008 18:34 Publikacja: 01.10.2008 18:32

Pierwsza scena. Rozbrzmiewa typowa dla Kusturicy szalona muzyka. Wiejską drogą jedzie trabant. Ludzie w środku – groteskowo nakreślone typy – podrygują w rytm skocznych dźwięków. Reżyser chce nas wciągnąć w zwariowaną rzeczywistość, gdzie miłość zostaje zderzona ze śmiercią, a surrealistyczna forma jest okazją do zamanifestowania wyrazistych poglądów politycznych. Ta metoda znakomicie działała w barokowym „Undergroundzie". Mogła się podobać w baśniowej opowiastce „Czarny kot, biały kot". W „Obiecaj mi!" wywołuje już irytację. Film robi wrażenie wymuszonego – Kusturica nie pokazuje nic nowego. Na dodatek stosuje banalne metafory.

Po raz kolejny sięga po bajkową konwencję. W małej wiosce żyje nastoletni Tsane. Pewnego dnia dziadek wysyła go do miasta. I jak to w baśniach bywa, wnuczek ma wykonać trzy zadania – sprzedać krowę, kupić ikonę i – najważniejsze – znaleźć dla siebie żonę.

Tam chłopiec spotka Jasną – dziewczynę, którą będzie musiał uratować przed gangsterami...

Reżyser w łopatologiczny sposób zestawia przeciwieństwa. Wieś Tsane jest sielska i arkadyjska. To utopijna kraina, w której żyje się zgodnie z porządkiem natury. Miasto okazuje się zaś siedliskiem przemocy. Z góry można przewidzieć, że ta konfrontacja Dobra ze Złem zakończy się happy endem.

Kusturica próbuje nasycić ją także absurdalnym humorem. Ale żarty są ordynarne – obracają się wokół kastracji, spółkowania z kurą, krową czy knurem.

Reklama
Reklama

Scenę, w której jeden z mafiosów traci przyrodzenie, można potraktować jako symboliczną. Pozbawienie go sił witalnych świetnie opisuje kondycję samego Kusturicy, którego opuściły moce twórcze.

Pierwsza scena. Rozbrzmiewa typowa dla Kusturicy szalona muzyka. Wiejską drogą jedzie trabant. Ludzie w środku – groteskowo nakreślone typy – podrygują w rytm skocznych dźwięków. Reżyser chce nas wciągnąć w zwariowaną rzeczywistość, gdzie miłość zostaje zderzona ze śmiercią, a surrealistyczna forma jest okazją do zamanifestowania wyrazistych poglądów politycznych. Ta metoda znakomicie działała w barokowym „Undergroundzie". Mogła się podobać w baśniowej opowiastce „Czarny kot, biały kot". W „Obiecaj mi!" wywołuje już irytację. Film robi wrażenie wymuszonego – Kusturica nie pokazuje nic nowego. Na dodatek stosuje banalne metafory.

Reklama
Film
Marcin Dorociński, przeboje z Cannes i nie tylko
Film
Stare kino jest jak dobre wino i coraz popularniejsze
Film
Gdynia 2025: Holland, Machulski, Pasikowski i Smarzowski powalczą o Złote Lwy
Film
„Follemente. W tym szaleństwie jest metoda”, czyli randka w ciemno
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Film
Trudne wyzwania imigranckich dzieci z wiedeńskiej podstawówki
Reklama
Reklama
Reklama