[b][link=http://www.rp.pl/galeria/9146,2,281783.html]Obejrzyj galerię fotosów[/link][/b]
"Nikomu nie jest życzliwy. Nienawidzi Angoli, katoli, mośków, makaroniarzy, białasów, żółtków. Wszystkich".
Taki jest Walt Kowalski w wykonaniu Clinta Eastwooda. To zamknięty w sobie weteran wojny koreańskiej o skrajnie rasistowskich poglądach. Człowiek skazany na samotność po śmierci żony – chyba jedynej osoby, która go kochała i była dla niego wyrozumiała.
Mimo że cytat doskonale opisuje mentalność Walta, nie pochodzi z "Gran Torino". Tak przełożeni opisywali inspektora Callahana, gliniarza z "Brudnego Harry'ego", dzięki któremu Eastwood został przed laty gwiazdą.
Policjanta bezwzględnego w walce z przestępcami i ksenofobicznego weterana z Korei wiele łączy. Obaj ucieleśniają typ szorstkiego, nieprzystępnego macho. I obaj chętnie sięgają po broń. Harry po magnum kaliber 44. Stary Walt po strzelbę. Chyba wszyscy kinomani pamiętają, jak Harry walczył z kryminalistami. W najsłynniejszej scenie najpierw strzelił czarnoskóremu rabusiowi w przyrodzenie, a później oświadczył konającemu: "To jest magnum kaliber 44, najpotężniejsza broń krótka na świecie. Może elegancko odstrzelić ci głowę, więc powinieneś zadać sobie pytanie: "Czy mam dzisiaj szczęście?" No to masz czy nie, ty śmieciu?" .