[link=http://www.rp.pl/galeria/9146,2,304751.html]Zobacz galerię fotosów z filmu[/link]
Najpierw „Pora umierać” Doroty Kędzierzawskiej z zapadającą w pamięć kreacją Danuty Szaflarskiej i ciepła baśń dla dorosłych „Niezawodny system” Izabeli Szyjko z Aliną Janowską. A za sprawą Jacka Bławuta, debiutującego jako reżyser w kinie fabularnym, wytrawnego operatora, a przede wszystkim wybitnego dokumentalisty, kolejne nestorki i nestorzy sceny i ekranu dostali, być może ostatnią, szansę wspaniałego comebacku.
Jedni grają wymyślone na potrzeby scenariusza postacie, inni, jak Nina Andrycz, Irena Kwiatkowska, Wieńczysław Gliński czy Witold Gruca, po prostu są sobą. Bławut przywraca do społecznej świadomości wielu dziś dawno zapomnianych artystów. Ludziom, którym kilka pokoleń zawdzięcza niezapomniane przeżycia, buduje swoisty filmowy pomnik.
„Jeszcze nie wieczór” to opowieść o pensjonariuszach Domu Artystów Weteranów w podwarszawskim Skolimowie wspominających (na ile jeszcze pozwala im pamięć) dawne aktorskie sukcesy.
W ich smutną codzienność wkracza niespokojny duch, sporo od nich młodszy Jerzy (Nowicki). Jego pobyt jest czasowy, więc by zabić nudę i rozruszać – dosłownie i w przenośni – współmieszkańców, wpada na pomysł wystawienia „Fausta” z ich udziałem.