Urodzony w Argentynie Francuz mający na koncie już dwie nagrody w Cannes przyjechał do Warszawy prosto z wyciszająco-medytacyjnego urlopu.
Jego nowy, wizualnie porywający obraz w trzech czwartych rozgrywa się po śmierci głównego bohatera, młodego Amerykanina Oscara (naturszczyk Nathaniel Brown), ale to on w dalszym ciągu jest wiodącą „postacią”, a raczej jej duchem albo wyobrażeniem.
Akcja toczy się w roziskrzonym neonami Tokio – jego barach, spelunkach i tzw. love hotels. Noe je uwielbia: „Kocham japońskie kino, nocne kluby, kocham tam być. Nie mógłbym wyobrazić sobie lepszego miasta do nakręcenia tego filmu”.
[srodtytul]Bezkompromisowy[/srodtytul]
Gaspara Noé przypisuje się do nurtu tzw. Nowej Francuskiej Skrajności (New French Extremity), do którego należą również m.in. znani w Polsce Francois Ozon, Patrice Chereau, Marina de Van, Leos Carax czy Bruno Dumont (właśnie teraz możemy wybrać się do kina na seans jego wybitnej „Hadewijch”).