– Wszyscy w niebie, a ja żyję nie wiadomo dlaczego – uśmiecha się Wanda Półtawska, pokazując rodzinne zdjęcia.
Te słowa można oczywiście potraktować jako kokieterię, bo 90-letnia bohaterka filmu Wandy Różyckiej-Zborowskiej jest mimo wieku niezwykle aktywna. Spotyka się z ludźmi, podróżuje po świecie, wygłasza wykłady, pomaga potrzebującym.
O jej działalności i niełatwym życiu opowiadają koleżanki z czasów nauki w szkole sióstr urszulanek w Lublinie, z obozu koncentracyjnego w Ravensbrűck, ze studiów i pracy w Krakowie, a także księża. Mówią, że zawsze była prawa, uczciwa, wierna w przyjaźni, akceptuje ludzi takimi, jakimi są. Sama nie jest jednak wcieleniem łagodności, potrafi zbesztać, bywa niecierpliwa. Stanowcza. Niektórzy twierdzą, że jest jak żołnierz.
– Nie wszyscy ją lubią, ja też się jej bałem – zwierza się jeden z księży. – A przecież to cudowna kobieta.
Ona sama uważa, że to kim jest, zawdzięcza rodzicom, którzy wpoili jej, co w życiu najważniejsze. W domu stały trzy posągi: Matki Boskiej, Mickiewicza i Piłsudskiego, a przed wszystkimi ojciec stawiał kwiatki. Świetnie się uczyła i grała w piłkę ręczną, miała mnóstwo przyjaciółek. Czuła potrzebę działania, którą realizowała m.in. jako harcerka.