Filmy dokumentalne zaczynają przypominać landrynki: słodkie jak cukier, który pomaga przełknąć gorzkie lekarstwo. To dramaty opakowane w pozłotko. Opowieści, bohaterowie i forma, które gwarantują dobrą rozrywkę, są coraz bliższe fabularnym fikcjom.

„Reżyserzy porzucają nużącą retorykę serwowaną przez dokumentalistów poprzednich lat. Liczy się dobra historia, intrygujący protagonista i humor" – to słowa Ally Derks, dyrektor największego festiwalu filmów dokumentalnych, który właśnie zakończył się w Amsterdamie, IDFA2011. „Dokumentaliści nie prawią już kazań do grona swoich wiernych wyznawców. Chcą teraz dotrzeć do mas."

Czytaj więcej w Kulturze Liberalnej