Kariera ekscentrycznego reżysera, twórcy m.in. „Batmana", „Edwarda Nożycorękiego" i „Gnijącej panny młodej", zatoczyła koło. W 1984 r., gdy miał 26 lat, nakręcił dla Disneya krótkometrażówkę o chłopcu, który ożywił ukochanego psa niczym doktor Frankenstein swoje Monstrum w powieści Mary Shelley. 29-minutowy filmik z udziałem żywych aktorów wprawił szefów Burtona w osłupienie.
Trudny reżyser
Nie bardzo wiedzieli, co zrobić z fabułą pełną odniesień do klasycznych filmów grozy i czarnego humoru, a tym bardziej jak sprzedać ją familijnej widowni. Choć dzięki „Frankenweeniemu" zrobiło się o Burtonie głośno w branży, Disney postanowił się z nim wtedy rozstać, bo uznano, że początkujący animator i reżyser bardziej straszy, niż bawi dzieci. Dopiero po 28 latach, gdy Burton zdobył uznanie jako jeden z najbardziej oryginalnych autorów w Hollywood, studio umożliwiło mu rozwinięcie tamtego pomysłu w pełnometrażową produkcję.
„Frankenweenie" to nostalgiczny powrót reżysera do czasów dzieciństwa. Główny bohater nazywa się Victor Frankenstein i chociaż zbieżność nazwisk z doktorem z książki Shelley i filmów z Borisem Karloffem nie jest przypadkowa, to inteligentny, ale zamknięty w sobie chłopczyk ma najwięcej wspólnego z samym Burtonem.
Reżyser jest introwertykiem obdarzonym nietuzinkową wyobraźnią. Zamiast typowych zabaw z rówieśnikami wolał rysować, a inspirację stanowiły dla niego oglądane z zachwytem horrory z lat 30. i produkcje słynnej brytyjskiej wytwórni Hammer.