Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"
Zaczynał skromnie. W latach 50. pojawił się w serialach, a w 1964 roku zadebiutował na dużym ekranie w tandetnym horrorze „Curse of the Living Corpse”.
Przełom nastąpił w 1971 roku. Najpierw Alan J. Pakula zaangażował go do kryminału „Klute”. Potem partnerował Gene Hackmanowi w dramacie policyjnym „Francuski łącznik” Williama Friedkina. Film zdobył pięć Oscarów, a Scheider otrzymał nominację dla najlepszego aktora drugiego planu.
Jednak rola życia była dopiero przed nim. W 1975 roku na ekrany weszły „Szczęki” Stevena Spielberga. Scheider wcielił się w szefa policji nadmorskiego miasteczka Martina Brody’ego, który staje do walki z rekinem ludojadem. Pojedynek zelektryzował publiczność, a film zmienił amerykańskie kino. Jako pierwszy zarobił 100 milionów dolarów i zapoczątkował erę hollywoodzkich superprodukcji. „Szczęki” uczyniły z Scheidera gwiazdę. Potwierdził swoją pozycję, występując trzy lata później w sequelu.
Nie zapominał także o ambitniejszym repertuarze. W thrillerze „Maratończyk” (1976) Johna Schlesingera był bratem Dustina Hoffmana. Zginął z ręki nazistowskiego lekarza (w tej roli Laurence Olivier). Znakomicie sprawdził się w musicalu „Cały ten zgiełk” (1979) Boba Fosse’a. Film przyniósł mu drugą nominację do oscarowej statuetki. Tym razem dla najlepszego aktora.