Aktor, który w ostatniej dekadzie nie miał szczęścia do dobrych ról, teraz odżył. Na Mostrze tego samego dnia wchodził dwa razy do pałacu festiwalowego po czerwonym dywanie i wziął udział w dwóch konferencjach prasowych pod rząd. Promował dwa ciekawe filmy: „The Humbling" Barry'ego Levinsona oraz „Manglehorn" Greena. W pierwszym zagrał pogrążonego w depresji aktora, w drugim — samotnego właściciela sklepu z kluczami, który nie potrafi zapomnieć o swojej dawnej miłości.
Tłumy gapiów, błyskające flesze i ogromna rzesza dziennikarzy na konferencji prasowej to dowód, że publiczność nie zapomina. Nazwisko Pacina wciąż przyciąga. On zaś po raz kolejny udowodnił, że jest wyśmienitym aktorem.
Przypłynął na Lido wodną taksówką. W czarnych T-shircie i czarnej kamizelce, z rozwichrzonymi włosami, nie wyglądał na swoje 74 lata.