Po wielkiej aferze, jaką wywołały w Cannes niefortunne i źle interpretowane przez dziennikarzy wypowiedzi Larsa von Triera na temat swoich niemieckich korzeni i zrozumienia dla tragedii Hitlera siedzące w berlińskim bunkrze, Lars von Trier został uznany przez organizatorów francuskiego festiwalu za personę non grata. Sam zresztą obiecał sobie, że już nigdy nie wystąpi publicznie i nie będzie udzielał wywiadów. W Wenecji po części złamał tę obietnicę.
Lars von Trier znany był ze swego lęku przed podróżami. Duński reżyser nie lata samolotami, nawet nie jeździ pociągami. Do Cannes zawsze wyprawiał się dużym samochodem-przyczepą. A jednak - niechciany na Lazurowym Wybrzeżu - zaczął pojawiać się na innych imprezach filmowych. W lutym br. w Berlinie wystąpił w koszulce „Persona non grata", ale na konferencji prasowej nie pojawił się.
Jak dotarł do Wenecji nie bardzo wiadomo, jednak ku zdziwieniu festiwalowiczów dwa dni temu jego nazwisko pojawiło się i tutaj na liście przybyłych gości. Wenecja uczciła go pokazując pełną wersję „Nimfomanki". Ale na tym się nie skończyło. W programie znalazła się konferencja prasowa filmu. Reżyser co prawda dotrzymał słowa i nie pojawił się na niej osobiście, ale zaznaczył swoją obecność wirtualnie, poprzez stojący na stole laptop.