Rzeczpospolita: Śmierć, transwestytyzm, homoseksualna miłość to trudne tematy. Tymczasem „Nowa dziewczyna" łączy elementy komedii, melodramatu, bajki.
François Ozon: Długo się zastanawiałem, jak ten film zrobić. Zdecydowałem się na rodzaj przypowieści trochę na przekór. Francja zawsze słynęła z tolerancji obyczajowej, ale ostatnio sytuacja nieco się zmieniła. Może to kryzys sprawił, że ludzie zwrócili się w stronę wartości konserwatywnych. W czasach niepewności tęsknią za tym, żeby w różnych kwestiach mieć jasność. Chcą wiedzieć, co jest czarne, co białe, co oznacza męskość, a co kobiecość. Dlatego historię mężczyzny, który zaczyna przybierać postać swojej zmarłej żony, próbowałem opowiedzieć z pewnym dystansem. I z happy endem.
Podobno myślał pan o tym filmie od 20 lat.
Przeczytałem wtedy opowiadanie Ruth Rendell o kobiecie, która odkrywszy, że jej mąż jest transwestytą, zaczyna się spotykać z jego damską wersją. Chciałem nakręcić krótki film, ale nie miałem ani pieniędzy, ani aktorów, którzy pasowaliby do głównych ról. Musiałem zrezygnować. Potem przez całe lata o tym myślałem. Oglądałem filmy, w których mężczyźni przebierali się za kobiety. Ale robili to zawsze po coś, jak Tootsie chcąca dostać pracę czy pani Doubtfire, która postanowiła zaangażować się jako opiekunka własnych dzieci. A ja chciałem opowiedzieć o kimś, kto musi się zmierzyć z własną naturą.
I z bólem po stracie najbliższej osoby.
Kiedyś usłyszałem historię mężczyzny, którego żona umarła, zostawiając go z niemowlakiem. I ten niemowlak nie chciał jeść. Mężczyzna w czasie karmienia wkładał więc bluzkę żony i przytulał dziecko. A ono, czując zapach matki, zaczynało ssać. Taka scena znalazła się w moim filmie. Poszedłem jednak dalej, pomyślałem: „A jeśli mąż zacznie się przebierać w ciuchy żony, a potem mu się to spodoba? Odkryje własną naturę?". Z tych pytań powstała „Nowa dziewczyna", która dość mocno różni się od oryginalnego opowiadania Rendell.
Jak zatem dzisiaj wyglądają wzorce męskie i żeńskie.
Wiele się w tej kwestii zmienia. Mężczyźni zajmują się dziećmi, odprowadzają je do szkoły, pomagają odrabiać lekcje. Kiedyś to uchodziło za zajęcie matki. Ale też inne są wzorce seksualne. Coraz bardziej akceptujemy miłość homoseksualną. Wciąż jednak nie potrafimy zrozumieć, że ktoś chce zmienić płeć. Patrzymy na tych ludzi jak na odmieńców.