W Brukseli mieszka mężczyzna w średnim wieku. Całymi dniami siedzi przy komputerze, popija piwo i zajada herbatniki. W międzyczasie pokrzykuje na żonę i dziesięcioletnią córkę. O synu, który odszedł z domu dawno temu, nie chce nawet słyszeć. Nie byłaby to żadna nadzwyczajna historia, dziesiątki takich było już w kinie, gdyby nie fakt, że reżyser i scenarzysta Jaco van Dormael, postanowił w taki sposób przedstawić samego Boga.
Skoro Bóg jest wszechmocny, to dlaczego zostawił ludzi samych sobie z ich problemami – pyta w swoim filmie belgijski reżyser. Proponuje rozwiązanie, które części widzów wyda się zbyt śmiałe i obrazoburcze. Przedstawia Stworzyciela jako niesympatyczną i karykaturalną postać.
Główną bohaterką tej filmowej opowieści jest zbuntowana dziesięcioletnia, boska córka Ea. Postanawia włamać się do pokoju ojca i dokonać solidnej dywersji w jego systemie, który zaprogramował. Wskutek jej działań wszyscy ludzie na Ziemi otrzymują wiadomość z dokładną datą i godziną swojej śmierci, przez co boski autorytet znacznie spada. Skoro śmierć i los przestały być tajemnicą, rola religii traci na znaczeniu - taką koncepcję przedstawia belgijski filmowiec.
Film Jaco van Dormaela to surrealistyczna komedia, w której twórca nie stroni od żartów grubego kalibru. Van Dormael, który wcześniej nakręcił film „Mr. Nobody" z Jaredem Leto w roli głównej, tym razem idzie śladem Monty Pythona. Ta grupa stworzyła przed laty filmową parodię filmów biblijnych - „Żywot Briana" i podobny purnonsensowy humor obecny jest niemal w każdej scenie „Zupełnie nowego testamentu", choć na część żartów trzeba mieć nieco grubą skórę.
Na drugim planie pojawia się gwiazda francuskiego kina Catherine Deneuve. Wcieliła się w nieszczęśliwą, zamożną mężatkę, która pod nieobecność męża szuka radości w objęciach młodych mężczyzn, by w finale nawiązać romans z udomowionym gorylem.