Reklama

Oscary 2025: „Anora” z pięcioma Oscarami. Kreml odtrąbił sukces

Wielka przegrana „Emilii Perez”, Oscar dla Kierana Culkina za rolę w polskiej koprodukcji, „Anora” z rosyjskimi wątkami.

Publikacja: 03.03.2025 19:20

Kadr z „Anory"

Kadr z „Anory"

Foto: Mat.Pras./ Cre Film LLC, FilmNation Entertainment

To był ciekawy rok. W konkurencji oscarowej nie było pewniaków – wygrać mogło przynajmniej kilka tytułów. Ostatecznie zwycięzcą tegorocznej edycji została „Anora”, zgarniając pięć statuetek. Członkowie Akademii uznali ją za najlepszy film roku. Sean Baker dostał statuetki za reżyserię, scenariusz oryginalny i montaż, Mikey Madison za najlepszą rolę kobiecą. Ta opowieść o romansie nowojorskiej seksworkerki i rozwydrzonego syna rosyjskiego oligarchy, o nadziei i upokorzeniu, swoją drogę do międzynarodowych sukcesów zaczęła na festiwalu w Cannes, gdzie zdobyła Złotą Palmę.

Reklama
Reklama

„Anora” i seksworkerzy

Sean Baker, który jako pierwszy w historii dostał cztery statuetki za jeden film (czwartą jako współproducent „Anory”), ze sceny dziękował seksworkerkom za to, że „podzieliły się swoimi wspomnieniami i wieloletnimi doświadczeniami”. Podobne podziękowania skierowała do nich 25-letnia Mikey Madison, rzeczywiście w „Anorze” znakomita. Potem jeszcze Baker zachęcał kolegów do robienia filmów przeznaczonych do kin, nie bezpośrednio do streamingu. „Pamiętacie, gdzie zakochaliśmy się w sztuce filmowej? W kinach!”.

Prowadzący oscarową galę Conan O’Brien zażartował: „Amerykanie są zachwyceni, widząc wreszcie kogoś, kto potrafi postawić się wszechmocnym Rosjanom”. I tak naprawdę był to jedyny delikatnie polityczny żart tego wieczoru. Jednocześnie komentatorzy zauważają, że „Anorze” nie zaszkodziły kontrowersje, jakie wzbudziła nominacja za rolę drugoplanową dla Jurisa Borisowa – aktora, który gra we wspieranych przez Kreml produkcjach. Z entuzjazmem z kolei przyjęły sukces „Anory” media w Rosji, podkreślając, że gra w filmie dwóch rosyjskich aktorów (obok Borisowa także Mark Eidelstein). 

Reklama
Reklama

Z trzema Oscarami wyszli z gali twórcy „Brutalisty”, gdzie Adrien Brody zagrał węgierskiego Żyda, który po II wojnie światowej w Stanach próbuje ułożyć sobie życie, pracując jako architekt. Oscar, którego odebrał za tę rolę Brody, jest jego drugą statuetką – pierwszą dostał za kreację w „Pianiście” Romana Polańskiego. Teraz, szczęśliwy, na scenie wyznał, że aktorstwo jest zawodem wspaniałym, ale bardzo niepewnym. Powodzenie w nim może odmienić się w każdej chwili. „Ta nagroda daje mi pewne perspektywy” – powiedział. Dziękował żonie, a gdy usłyszał muzykę kończącą jego przemowę, poprosił, by ją wyłączono, bo chciał jeszcze zaprotestować przeciwko rosnącemu znów antysemityzmowi i rasizmowi, przeciwko kolejnym traumom dotykającym ludzi. „Modlę się o zdrowszy, szczęśliwszy i bardziej inkluzywny świat. Przeszłość przypomina nam, czym jest niekontrolowana nienawiść. Walczmy o to, co słuszne, uśmiechajmy się do siebie, odbudujmy się razem” – skończył.

Czytaj więcej

Czego nie wolno laureatom Oscarów? Jedna zasada jest szczególnie istotna

Kolejne Oscary „Brutalisty” przypadły Lolowi Crawleyowi za zdjęcia oraz Danielowi Blumbergowi za muzykę. Nagrodę za męską rolę drugoplanową odebrał Kieran Culkin z „Prawdziwego bólu” – opowieści o poszukiwaniu swoich korzeni, która powstała w Polsce i jest koprodukcją Ewy Puszczyńskiej. Reżyser i jednocześnie wykonawca głównej roli Jesse Eisenberg od lat utrzymuje kontakt ze swoją polską rodziną, a niedawno dostał polskie obywatelstwo.

Oscarem za kobiecą rolę drugoplanową Akademia uhonorowała Zoe Saldanę z „Emilii Perez”. Generalnie to właśnie „Emilia Perez”, opowieść o szefie narkotykowego kartelu, który postanowił zmienić płeć, była największym przegranym tegorocznej gali. Miała 13 oscarowych nominacji, a poza Saldaną dostała jeszcze tylko jedną statuetkę za piosenkę „El mal”.

„Emilia Perez”: 13 nominacji, tylko dwa Oscary

Największym zaskoczeniem była przegrana „Emilii Perez” w kategorii filmu zagranicznego, gdzie była ona niemal pewniakiem. Wydawało się, że tutaj nie zaszkodzą jej nawet afery, jakie rozpętały się w związku z rasistowskimi i antyislamskimi wypowiedziami grającej główną rolę transseksualnej aktorki Karli Sofii Gascon. A jednak akademicy wybrali inny film: „Wciąż tu jestem” Waltera Sallesa – opowieść o inteligenckiej rodzinie prześladowanej w latach 70. XX wieku przez brazylijski reżim. Największymi konkurentami „Wciąż tu jestem” były dwa znakomite tytuły: zgłoszone przez Niemców „Nasienie świętej figi” Irańczyka Mohammada Rasoulofa oraz duńsko-szwedzko-polska koprodukcja „Dziewczyna z igłą” Magnusa von Horna. Ten ostatni film jako swojego kandydata do Oscara podała Dania, ale to również wielki sukces polskiego producenta Mariusza Włodarskiego, a przede wszystkim von Horna – reżysera szwedzkiego pochodzenia, po szkole filmowej w Łodzi, mieszkającego ze swoją rodziną w Warszawie i mającego już polskie obywatelstwo.

Mówiąc o największych sukcesach, trzeba wspomnieć o zwycięstwie w kategorii filmu animowanego łotewskiego „Flow”. To pierwszy w historii Oscar dla Łotwy, nakręcony bez słów film o kocie, który razem z przyjaciółmi ratuje się przed powodzią. Naprawdę bardzo piękna, mądra i delikatna bajka. 

Reklama
Reklama

Uwagę zwraca jeszcze kategoria dokument, w której wygrał film „Nie chcemy innej ziemi” nakręcony przez filmowców z Palestyny i Izraela. Rachel Szor, Hamdan Ballal, Basel Adra i Yuval Abraham zdokumentowali historię wyburzania przez Izrael wiosek w górach Hebron na Zachodnim Brzegu – akcji, która zaczęła się jeszcze w poprzednim wieku i trwa do dzisiaj. Dziś filmowcy wspólnie nawołują do zawieszenia walk i rozwiązania zarówno problemów w górach Hebron, jak i w Strefie Gazy. W poniedziałek rano, po nocy oscarowej, izraelski minister kultury i sportu w mediach społecznościowych nagrodę Oscara za „Nie chcemy innej ziemi” nazwał „smutnym momentem dla świata kina”. 

Demi Moore bez Oscara

A inni najwięksi przegrani tegorocznej oscarowej edycji poza „Emilią Perez”? Chyba Demi Moore, która wcześniej zdobyła za odważną rolę w „Substancji” Złoty Glob i była niemal pewniakiem w kategorii pierwszoplanowej roli kobiecej. Na nominację czekała całe życie. Bardzo silna była też konkurencja wśród mężczyzn, gdzie nikt by się nie zdziwił, gdyby statuetka powędrowała do Ralpha Fiennesa z „Konklawe” albo Timothee Chalameta za „Kompletnie nieznanego”. Więc i oni mogli się czuć na gali niedocenieni.

Przegrały też same Oscary, bo dawno nie było tak mdłej i nudnej gali. A z drugiej strony nadzieję budzi fakt, że amerykańska nagroda coraz bardziej otwiera się na Europę i świat. Z każdym rokiem wybory mogą być coraz trudniejsze. Ale też ciekawsze. 

Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Materiał Promocyjny
MLP Group z jedną z największych transakcji najmu w Niemczech
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Film
„Brat" ze wspaniałą kreacją Agnieszki Grochowskiej
Film
Łukasz Palkowski: Seriale zacierają granice
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Film
Kto przebije „Heweliusza”, który jest najlepszym serialem roku
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama