„Piknik z niedźwiedziami" to kolejny film, w którym Amerykanie kłaniają się starości. Dwa „dziadki". Jeden jest dawnym awanturnikiem, dziwkarzem i pijusem. Zarośnięty, niechlujny, chodzi ociężałym krokiem, lekko kulejąc. Drugi ma za sobą kolorową młodość, niezliczone podróże i wydanych kilka bestsellerowych książek, ale dziś prowadzi spokojne życie amerykańskiego emeryta, w domu z równo przystrzyżonym trawnikiem, sporo młodszą żoną – pielęgniarką i stadkiem dzieci.
Ma twarz pomarszczoną, dystans do świata, nie znosi celebryckiego życia. Zamiast brylować na spotkaniach towarzyskich woli w komputerze wyszukiwać zdjęcia odległych zakątków świata i wzdychać do pięknych widoków. Obaj postanawiają przeżyć, ostatnią pewnie, wielką przygodę życia. Wybierają się w kilkumiesięczną pieszą wędrówkę Szlakiem Appalachów. 3,5 tysiąca kilometrów – trudną trasą przez góry. Od Springer Mountain w stanie Georgia na południu Stanów do Mount Katahdin w stanie Maine na północy. Kompletne szaleństwo. Zwłaszcza dla facetów dobrze po siedemdziesiątce.
Ta historia wydarzyła się naprawdę, choć znacznie młodszym facetom. W drugiej połowie lat 90. poprzedniego wieku dokładnie tę trasę postanowili przebyć pisarz, autor książek podróżniczych Bill Bryson i jego przyjaciel, były alkoholik Stephen Katz. Pokonali niewiele ponad jedną trzecią część drogi, ok. 1300 km. Bryson opisał ich wyprawę w książce „A Walk in the Woods", która ukazała się w 1998 roku. Dziesięć lat temu ta opowieść wpadła w ręce Redforda. Chciał ją zekranizować. Wymarzył sobie, że zagrają razem ze starym kumplem Paulem Newmanem, partnerem z wielkich hitów „Butch Cassidy i Sundance Kid" czy „Żądła". Po śmierci Newmana w 2008 roku Redford zarzucił ten pomysł. Wrócił do niego cztery lata później, gdy na planie „Reguły milczenia" spotkał się z Nickiem Noltem.
I tak w reżyserowanym przez Kena Kwapisa „Pikniku z niedźwiedziami" dwóch starych idących Szlakiem Appalachów grają właśnie Redford i Nolte. To oni trzymają ten film. Są zabawni, bardzo przekonujący, gdy wyciągają z pamięci wspomnienia o dawnych ekscesach, dawnych wyprawach, dawnych dziewczynach. Prawdziwi, gdy na widok wymijających ich biegiem młokosów rzucają: „Gówniarstwo!". Gdy z żalem wylewają małą butelkę whisky, którą taszczy w plecaku były alkoholik Katz. Gdy po drodze w motelu zasypiają w sekundę, nieumyci, w ubraniu. Gdy nie dają rady.