Film, który wybrano na inaugurację tegorocznego festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty, wzbudza skrajne emocje.
– Chciałbym napisać, jak koszmarny jest „Neon Demon", ale brak mi słów. Wszystkie szydercze przymiotniki nie wystarczają, by opisać idiotyczność ostatniego dzieła pretensjonalnego duńskiego reżysera – twierdzi Rex Reed, wybitny krytyk amerykański piszący w „New York Observer".
Wampiryzm, seksualne frustracje zakończone nekrofilią – wymienia Glenn Kenny z „New York Timesa", nazywając film Refna pustym, pretensjonalnym śmietnikiem, Michael O'Sullivan, recenzent „Washington Post", zaś dodaje, że Refn atakuje współczesną kulturę kompletnie na oślep. Ale jednocześnie Justin Chung z „Los Angeles Times" pisze z uznaniem, że Refn eksperymentuje. „I to w jakim stylu!" – zachwyca się.
Dla jednych „Neon Demon" jest fascynującym wybuchem wyobraźni, dla innych pustym, pretensjonalnym i denerwującym obrazkiem żerującym na bezmyślności widza otumanionego agresywnymi obrazami. Ja należę do tych ostatnich.
„Neon Demon" uważam za filmową grafomanię ukrytą pod płaszczem artystycznej prowokacji. Oto 16-latka przyjeżdża do Los Angeles. Dostaje się do agencji modelek. Jest skromną dziewczyną ze szczupłą sylwetką i wielkimi oczami dziecka. Takich dziewczyn jest w tym mieście tysiące. Wszystkie marzą o sławie i fortunie. Ale ona ma w sobie to „coś". Niewinność, charyzmę. Stanie się obiektem zachwytu agentów i projektantów. A jednocześnie – zazdrości i nienawiści konkurentek.