Reklama

Barbara Hollender poleca nowości na DVD

To prawdziwy prezent na Wielkanoc: „Młynarski. Piosenka finałowa” Alicji Albrecht – film dokumentalny wydany przez Best Film. Wspaniały hołd złożony niezwykłemu twórcy, inteligentowi, którego piosenki były ważne dla kilku pokoleń Polaków.

Publikacja: 01.04.2018 08:00

Barbara Hollender poleca nowości na DVD

Foto: materiały prasowe

Ten film powala. Porywa. Na ekranie wyskoki chudy chłopak, który napisał kiedyś: „Podchodzą mię wolne numery...” Starszy pan, który patrzy z rozczuleniem przez okno i ulice Warszawy nazywa „swoim matecznikiem”. Człowiek, który wyznał: „Ech, życie, kocham cię, kocham cię, kocham cię nad życie”. Fantastyczny artysta, który jak mało kto czuł własny kraj. Ale też tłumaczył Brela, Wysockiego, składał hołd Hemarowi.

„Piosenka to jest taki drobny twór, który może sprowokować do myślenia — przyznawał.

„To był mój własny wynalazek – piosenka publicystyczna” - mówi w filmie. Pisał małe, rymowane reportaże, które potem śpiewał ochrypniętym głosem. Chodził po ulicach, jeździł tramwajami, słuchał rozmów. Kiedyś podsłuchał, jak facet opowiadał komuś jakąś historię, dodając co jakiś czas: „Pan mnie wyczuwa?”

Młynarski wyczuwał. Stał się bardem tamtego czasu. Pokazywał w piosenkach ludzi prostych, ale robił to z wielką czułością. A miał przecież swoje inteligenckie zaplecze, talent, kulturę najwyższej klasy. Niebywałą wrażliwość. Z czasem też coraz więcej goryczy. W jego tekstach odbijał się PRL. Opisywał ten świat, tęskniąc za wolnością, zadając pytania, przypominając o sile, która w narodzie tkwiła. Choć przecież nikt wtedy nie przypuszczał, że kiedyś się ten ustrój się skończy. Potem przyglądał się zmianom. „Czemu ta wolność taka trudna?” — pytał. 

Kiedy napisał „Róbmy swoje” zauważył, że na jego piosenkę powoływali się: Jaruzelski i Wałęsa. Dopisał suplement, że jeśli dwóch mówi to, to wcale nie to samo znaczy. Zostawił setki piosenek. Tych reportaży, ale też poetyckich wyznań. Zostawił też mnóstwo wspomnień w ludziach. W swoich dzieciach, dla których nie był ojcem łatwym, ale przecież jednocześnie niezwykłym – takim, jakiego mogą docenić po latach, już jako dorośli. W przyjaciołach, współpracownikach, muzykach, aktorach. Ale też w zwykłych słuchaczach, którzy go nie znali, ale przecież myśleli często jego myślami, powtarzali: „Róbmy swoje” czy „Jeszcze w zielone gramy”...

Reklama
Reklama

Albrecht pokazuje – no, właśnie, co? Każdy znajdzie tu opowieść dla siebie. Kiedy w jednej z ostatnich sekwencji na scenie opolskiej w roku 77 pojawiają się razem Młynarski, Kofta i Osiecka, to można tylko westchnąć. To była epoka gigantów...

„Młynarski. Piosenka finałowa” Alicji Albrecht to uczta dla ducha. Opowieść o artyście, który zawsze tworzył w swoich małych utworach portret Polaka. O inteligencie, wrażliwym człowieku. O sukcesie, ale i o cierpieniu, chorobie, odchodzeniu. O życiu niezwykłym. I o nas wszystkich. Fantastyczne przeżycie dla tych, którzy z Wojciechem Młynarskim przeżywali świat, ale mam nadzieję – też dla tych młodszych, którzy będą mogli poznać jednego z największych mistrzów i autorów polskiej piosenki – błyskotliwej, mądrej, porywającej, oscylującej między reportażem a niebanalną refleksją. Niosącej siłę i nadzieję. No bo przecież jeszcze w zielone gramy...

Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama