Dziś trafia na ekrany w Wielkiej Brytanii. Za tydzień zobaczą go Amerykanie, za miesiąc – Polacy. Ale od dawna wiadomo, że to będzie najgłośniejszy film roku. Z co najmniej sześciu powodów. Pierwszym jest tańcząca w różowej bieliźnie Penelope Cruz. Drugim – wystylizowana na posągową piękność Nicole Kidman. Trzecim – najtrwalsza ikona włoskiego kina Sophia Loren. Czwartym – Judi Dench, która w Wielkiej Brytanii uchodzi za dobro narodowe. Piątym – nowa nadzieja Francuzów Marion Cotillard. A szóstym – uosabiająca amerykańską rozrywkę Kate Hudson. Ta ostatnia może czuć się w ekskluzywnej obsadzie jak szara mysz, bo tylko ona nie zdobyła dotąd Oscara. Ale za to świetnie tańczy i ma na ekranie popisowy numer, którym – jak donoszą pierwsze recenzje – przesłoniła boską Nicole.
W tej błyszczącej od brokatu i cekinów muzycznej rewii słynne aktorki grają poniekąd same siebie: ikony piękna, gwiazdy i bohaterki masowej wyobraźni. Musical opowiada o świecie show-biznesu, do którego należą – od miesięcy pojawiają się na okładkach kobiecych pism. Dla “Vogue’a” fotografowała je Annie Leibovitz.
Rob Marshall, reżyser nagradzanych Oscarami “Chicago” i “Wyznań gejszy”, zapędził filmowe diwy na salę treningową i przez trzy miesiące zmuszał do ćwiczeń. Oczekiwał, że będą tańczyć i śpiewać. Bez oszustw, bez dublerek. Sophia Loren była przerażona, Nicole Kidman musiała błyskawicznie wrócić do formy po porodzie, a Penelope Cruz wieczorami liczyła siniaki i zadrapania. Żadna nie żałuje, mówią, że dostały jedną szansę na milion. “Dziewięć” to projekt marzeń – realizowany z rozmachem, pochłonął cztery lata i 60 milionów funtów. Marshall przeniósł na ekran broadwayowski musical, oparty na autobiograficznym filmie Federico Felliniego – “Osiem i pół”. Połączył filmowe arcydzieło i teatralny przebój.
[srodtytul]Między filmem a sceną [/srodtytul]
Przełomowy obraz Felliniego nagrodzono w 1963 r. dwoma Oscarami. Był osobistą opowieścią reżysera pogrążonego w twórczym kryzysie i odsłaniającego dręczące go dylematy. Zabawną (jak chciał Fellini) historią o mężczyźnie przeżywającym kryzys wieku średniego, a zarazem fenomenalną ilustracją filmowego świata. Czarno-białą fotografią zrobioną targowisku próżności. A także pomnikiem wystawionym włoskiej estetyce lat 60. – ówczesnym ideałom kobiecego piękna i mody.