Zdjęcia mają siłę symbolu

W Domu Spotkań z Historią poruszająca wystawa: wydobyte z archiwów PAP prace nieznanych fotoreporterów z lat 1947 – 1948. Większość nie była publikowana

Publikacja: 16.12.2008 20:07

Prezydent Bolesław Bierut na kongresie zjednoczeniowym PPR i PPS

Prezydent Bolesław Bierut na kongresie zjednoczeniowym PPR i PPS

Foto: PAP

Tych twarzy nie można zapomnieć. Promienieją radością, entuzjazmem, chęcią do życia. Ubytki w uzębieniu? Żaden powód, żeby nie uśmiechać się od ucha do ucha. Wychudzone sylwetki, zapadnięte klatki piersiowe – to wszystko nie przeszkadza młodym ludziom rwać się do roboty przy odgruzowywaniu Warszawy.

Ze zdjęć i kronik filmowych zaprezentowanych w stołecznym Domu Spotkań z Historią wyłania się niezwykle krzepiący obraz stolicy i jej mieszkańców. Bo koniec lat 40., jeszcze przed wprowadzeniem stalinizmu, to krótki moment wiary w powojenne odrodzenie Polski.

Pokaz przygotowały Anna Brzezińska-Skarżyńska (PAP) i Katarzyna Madoń-Mitzner (DSH). Pierwsza z autorek przekopała PAP-owskie archiwa, wybierając z ponad 20 tysięcy zaledwie 200 prac.

Zapytałam Annę Brzezińską, czym kierowała się w wyborze: – Ważne dla mnie były walory plastyczne kadrów i ich wymowa – odpowiada. – Niektóre mają siłę symboli. Ich poziom jest niewyobrażalnie wysoki w porównaniu z tym, co dziś publikuje prasa. Tamci fotografowie coś umieli, nie pstrykali bezmyślnie.

Rzeczywiście, autorzy przedstawionych zdjęć mogliby konkurować ze światowymi mistrzami fotoreportażu. Jakość kompozycji sprawdza się zwłaszcza w powiększeniu – a większość eksponatów oglądamy w dużej skali. Brawa dla autorów aranżacji: poskromili wyjątkowo trudną przestrzeń w DSH – labirynt małych pomieszczeń z wąskimi przejściami. Udało się pogrupować obiekty tematycznie, odtworzyć aurę tamtych lat, a przede wszystkim – wydobyć dramaturgię poprzez zderzenie rejestracji chwil szczególnych ze scenami uwieczniającymi banalną codzienność.

– Zależało nam, żeby wystawa nie okazała się śmiertelnie poważna – podkreśla Katarzyna Madoń. – Dlatego obok ujęć o historycznym znaczeniu pokazujemy sytuacje zwyczajne, ale ciepłe, z uśmiechem. Najważniejsze dla nas były autentyczne emocje. Widać je zarówno u kibiców sportowych, jak i u uczestników religijnych świąt.

Jeden z najbardziej wzruszających kadrów to scena wnoszenia figury ukrzyżowanego Chrystusa do katedry Świętego Jana. Na pierwszym planie – potężnych rozmiarów figura; poniżej – świadkowie wydarzenia; dookoła, jak okiem sięgnąć – ruiny Starego Miasta.

Na zdjęciu obok ten sam dzień i miejsce, lecz w obiektywie fotografa znaleźli się wyłącznie obserwatorzy "przenosin". Tworzą mur na murach. Poważni, godni, nieruchomi. Nie przyszli oglądać sensacji, tylko po pociechę dla ducha.

– Przeżyłam całą tę wystawę – przyznaje Anna Brzezińska. – Ale to ujęcie sprawia, że ściska mnie w gardle. Na własny użytek zatytułowałem je "Warszawa zmartwychwstaje".

Niejako w opozycji do tego kadru jest fotos z junakami w czerwonych krawatach, maszerującymi w pierwszomajowym pochodzie. Oto młody narybek Powszechnej Organizacji Służba Polsce. Rzecz artystycznie i propagandowo znakomita. Dynamiczna kompozycja, raźne miny, łopoczące nad głowami sztandary. Trudno mieć za złe tym młodzikom, że uwierzyli w obietnice ludowej władzy…

Z podobną energią chwytali łopaty i kilofy, żeby odgruzować stolicę. Ich emocje udzielały się zagranicznym gościom, którzy tłumnie zjechali na Międzynarodową Konferencję Młodzieży Pracującej w sierpniu 1948 r. Kronika odnotowała ich wystąpienia na mównicy, współudział w pracach na ruinach oraz zasłużony relaks na wiślanej plaży. Była kiedyś taka – piaszczysta, czysta, z kępami drzew.

Po wojnie było też naprawdę potrzebne darmowe lecznictwo. Dziś niektóre zarejestrowane przez fotoreporterów przybytki służby zdrowia zdają się urągać zasadom higieny, ale wówczas nawet objazdowy wagon z rentgenem spełniał ważną rolę.

A operacja przeprowadzana przez wybitnego chirurga Zbigniewa Grucę, którego poczynania obserwuje tłum ciekawych, przypomina spektakl, nie zaś ratowanie życia pacjentowi.

Wśród setek anonimowych twarzy rozpoznawalni są działacze. Najczęściej powtarza się oblicze Bolesława Bieruta. Na pozór – dobroduszne, życzliwe zwyczajnym obywatelom. Taki wizerunek lansowały media.

Oto prezydent RP (jeszcze nie I sekretarz KC PZPR, którym zostanie pod koniec grudnia 1948) uchwycony podczas rozmowy z dziennikarką "Chłopskiej Drogi". Reprezentantka ludu siedzi w gabinecie w chuścinie na głowie, na ścianie – fragment wielkiego XIX-wiecznego obrazu, z pewnością przeniesionego z muzeum dla nadania wnętrzu rangi.

Inna sceneria, odmienny nastrój. Nadchodzi Gwiazdka, Bierut odwiedza wraz z Józefem Cyrankiewiczem i jego piękną małżonką sierociniec. Dzieciarnia cieszy się z podarunków i garnie do wodza dobrodzieja; ten pochyla się, by ucałować świeżo umyte główki. Rozczulający dokument Polskiej Kroniki Filmowej. Żeby rozwiać złudzenia co do niewinności bohatera, organizatorki pokazu zakończyły go fotoreportażem z jednego z pierwszych politycznych procesów. Kilkunastu oskarżonych, pomiędzy nimi – rotmistrz Witold Pilecki. Kolejne ujęcie: głos zabiera oskarżony Pilecki. Jeszcze nie wie, że żadne słowa go nie uratują. Ani Polski przed komunizmem.

[i]Wystawa czynna od jutra do 15 lutego[/i]

[ramka][srodtytul]Tam, gdzie rosną chaszcze[/srodtytul]

Ta wystawa to jakby aneks do pokazu z PAP-owskiego archiwum. Nigdy niepokazywane dokumentalne zdjęcia Zbigniewa Dłubaka z lat 1950 – 1953. Odkryła je Fundacja Archeologii Fotografii od kilku miesięcy działająca w Warszawie. W prowadzonej przez nią Galerii Asymetria oglądamy Warszawę… drewnianą. Płoty i szopy zbite z desek. Dookoła – dzikie, niezagospodarowane tereny. Pustkowie. Stąd tytuł pokazu – „Krajobraz peryferyjny”.

Wśród około 30 zdjęć jest seria poświęcona murom. Niemal abstrakcyjne ceglane ściany, gdzieniegdzie z odpadającymi płatami tynku. Ludzi nigdzie nie widać. Ale bytują gdzieś w zdewastowanym pejzażu. Są ślady ich obecności: słupy wysokiego napięcia, autobus, anonse sportowych zawodów.

Na takie fotografie w dorobku Dłubaka chyba nikt nie był przygotowany. Zmarły trzy lata temu słynny artysta kojarzy się z fotografią poszukującą, awangardową, oderwaną od realiów.

„Krajobraz…” też był swoistym eksperymentem. Poprzez nietypowe ujęcia Warszawy autor zamanifestował swe poglądy. Zdecydowanie negatywne wobec systemu. A trzeba wiedzieć, że po wojnie Dłubak uwierzył w socjalizm. Otrzeźwił go stalinizm. Od 1950 roku przestał wystawiać, fotografował do szuflady. Gdy wychodził w plener, wybierał miejsca przygnębiająco brzydkie, dni ponure, bez słońca. Tak postrzegał PRL.

[i]Wystawa czynna do 12 stycznia[/i][/ramka]

Tych twarzy nie można zapomnieć. Promienieją radością, entuzjazmem, chęcią do życia. Ubytki w uzębieniu? Żaden powód, żeby nie uśmiechać się od ucha do ucha. Wychudzone sylwetki, zapadnięte klatki piersiowe – to wszystko nie przeszkadza młodym ludziom rwać się do roboty przy odgruzowywaniu Warszawy.

Ze zdjęć i kronik filmowych zaprezentowanych w stołecznym Domu Spotkań z Historią wyłania się niezwykle krzepiący obraz stolicy i jej mieszkańców. Bo koniec lat 40., jeszcze przed wprowadzeniem stalinizmu, to krótki moment wiary w powojenne odrodzenie Polski.

Pozostało 91% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów