Opowieść Wong Kar Waia jest kinem sztuk walki, ale nie ma nic wspólnego z filmem akcji. To obraz kontemplacyjny, w którym reżyser opowiada o niespełnionej miłości i zmaganiu się ludzi z własną pamięcią.
Fabuła składa się z kilku wątków, które łączy postać szermierza Ouyang Fenga. Kiedyś opuścił on ukochaną, a gdy powrócił, by ją poślubić, ta wyszła za jego brata. Odtąd Feng zaszył się na pustyni.
Prowadząc pustelniczy żywot, pośredniczy między ludźmi szukającymi obrony przed bandytami a wojownikami, którzy są gotowi sprzedać swoje usługi za pieniądze...
Trudno w przypadku tego filmu mówić o scenariuszu. Jest to raczej zbiór epizodów, z których każdy obrazuje jakąś sentencję na temat miłości, upływu czasu. Zdjęcia autorstwa Christophera Doyle’a mienią się intensywnymi kolorami: pustynia Gobi, na której kręcono „popioły czasu”, ma barwę brzoskwini, rozbłyskujący ogień – złota.
Chwilami film jest malarski, to znów przekraczający granicę kiczu. Nastrój raz jest tkliwy, sentymentalny, za chwilę zbyt podniosły i melodramatyczny. Mimo wszystko dla miłośników Wong Kar Waia lektura obowiązkowa.