Choć bohaterowie zmagają się tu z gangsterami, to film jest pełen ciepłego uroku. Atmosferą nawiązuje do zabarwionych surrealizmem komedii z lat 50. – „Kaloszy szczęścia” Antoniego Bohdziewicza i trylogii o panu Anatolu w reżyserii Jana Rybkowskiego.
To obraz bardzo warszawski. Czuje się, że miasto jest tu jednym z bohaterów, a nie tylko tłem dla ich przygód. I co bardzo ważne – jest to prawdziwa Warszawa, a nie jakaś obca, lśniąca szkłem i stalą metropolia bogaczy, nagminnie pokazywana przez twórców komediowych.
Na Starym Żoliborzu spotykają się weterani AK – przyjaciele Zygmunta Zubera, pseudonim Małolat (Jan Machulski) – poproszeni przez zirytowanego niemocą policji starszego pana o pomoc jego wnukowi nękanemu przez mafię. Jej przedstawicielem jest mecenas Szaro (Piotr Fronczewski) – gangster z pretensjami do wielkiego świata i wysokiej kultury.
Zuber wymyśla skomplikowaną intrygę, w którą angażuje dawnych towarzyszy broni z powstańczego oddziału. Jest wśród nich także były żołnierz Armii Ludowej Władek (Wojciech Siemion), co rodzi w drużynie Zygmunta zabawne niesnaski.
Film ogląda się z przyjemnością zabarwioną żalem, że to nie tylko ostatnia akcja, ale i ostatnia ekranowa kreacja Jana Machulskiego. To aktor niezastąpiony...