Tajemniczy samobójca pozostawił po sobie dziennik, gdzie zapisywał własne refleksje i doznania.
Inspiracją dla filmu była japońska powieść Masahiko Shimady. Dlatego, gdy Peter Liechti rekonstruuje na podstawie zapisków zmarłego ostatnie dni jego życia, trudno rozstrzygnąć, co w tej historii wydarzyło się naprawdę, a co jest tylko artystyczną kreacją.
Jednak nie to jest najważniejsze, ale impresja na temat śmierci, która w filmie staje się wyzwaniem rzuconym fizycznej celesności. Bohater chce za wszelką cenę umrzeć, świadomie skazuje się na cierpienie. Ale ciało nie poddaje się łatwo. Gnije powoli, jakby buntowało się przeciw temu, co nastąpi.
Dosadność umierania zostaje skonfrontowana z wysmakowaną, poetycką formą filmowego obrazu, co podkreśla, że śmierć nie wiąże się jedynie z biologiczną degradacją organizmu, ale jest także doświadczeniem metafizycznym.
W filmie Petera Liechtiego irytuje tylko jedno – bezbrzeżna głupota głównego bohatera, który z niezrozumiałych powodów postanowił odebrać sobie życie.