Katastrofa w rozmiarze XXL

W "2012" Rolanda Emmericha apokalipsa jest tak groźna, że aż śmieszna

Publikacja: 12.11.2009 18:22

2012

2012

Foto: materiały prasowe

[b][wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/9146,1,391123.html]Zobacz galerię zdjęć z filmu[/link][/wyimek][/b]

Najpierw zacznie pękać skorupa ziemska, grzebiąc pod gruzami miast miliardy ludzi. Później oceany i morza wystąpią z brzegów. Unicestwione zostaną światowe centra władzy i rozrywki. Runie Watykan, a buddyjskie klasztory w niedostępnych Himalajach zaleje woda. Fala tsunami zmiecie z powierzchni Biały Dom. Zapadnie się Las Vegas.

Kiedy to nastąpi? Według Rolanda Emmericha około 21 grudnia 2012 roku. Na tej dacie kończy się bowiem kalendarz Majów, którzy podobno przewidzieli koniec świata. Kino popularne uwielbia kasandryczne wizje, a Emmerich kocha je w szczególności.

[srodtytul] Demolka miła dla oka[/srodtytul]

Pokazywał już, co czeka Ziemię, gdy przylecą kosmici ("Dzień Niepodległości"), i jak będzie ona wyglądać po powtórnym nadejściu epoki zlodowacenia ("Pojutrze").

Jego filmy zaliczają się do gatunku zwanego end-of-the-wordler, co dosłownie można przetłumaczyć jako "końcoświatowiec". Tego rodzaju kino konfrontuje odbiorców z kresem istnienia, chętnie pożyczając apokaliptyczne motywy z różnych religii. Jego istotą jest dostarczanie przyjemności z oglądania spektakularnej demolki. A także – oswojenie widzów z lękami epoki.

W erze zimnowojennego konfliktu, gdy Stany Zjednoczone i Związek Radziecki straszyły się nawzajem atomowym arsenałem, w Ameryce nastał boom na filmy science fiction, w których Ziemię atakowali najeźdźcy z kosmosu. W tym samym czasie Japończycy, zmagający się z hekatombą Hiroszimy i Nagasaki, nakręcili cykl o "Godzilli". Każda z tych fabuł – mimo odmiennego kontekstu kulturowego – stanowiła metaforę nuklearnej apokalipsy, której widmo unosiło się nad światem.

Wraz z rozwojem technologii i postępów w medycynie do katalogu zagrożeń dołączyły: zbuntowane sieci komputerowe, cyborgi-zabójcy, bakterie i wirusy wywołujące pandemię. Szczególny pod tym względem okazał się koniec lat 90. Obawa przed nadejściem nowego tysiąclecia zaowocowała filmami o asteroidach uderzających w Ziemię ("Dzień zagłady", "Armageddon"). Mimo spustoszeń, jakie wywoływał deszcz meteorytów, milenijne "końcoświatowce" zaskakiwały optymistycznym tonem. Kreśliły bajkową wizję, w której ludzkość była w obliczu katastrofy jedną, wielką, wspierającą się rodziną.

[srodtytul]Parodia końca świata[/srodtytul]

Wydawało się, że tego typu rozrywka będzie nie na miejscu po tragedii 11 września 2001 roku. Tymczasem ataki terrorystyczne na Nowy Jork nie zniechęciły widzów do oglądania epickich katastrof na dużym ekranie, a hollywoodzkich reżyserów do ich realizacji. Można nawet odnieść wrażenie, że twórcy rywalizują ze sobą w konkurencji "Kto pokaże największą demolkę?".

Jonathan Mostow w trzeciej części "Terminatora" (2003) unicestwiał całe miasta, by sportretować nadejście ery maszyn. Scott Derrickson w "Dniu, w którym zatrzymała się Ziemia" (2008) przekonywał, że kosmici rozpętają istne piekło, karząc ludzkość za nadmierne eksploatowanie naszej planety. Alex Proyas straszył "Zapowiedzią" (2009) o śmiercionośnym proroctwie zapisanym w pewnej kapsule.

Roland Emmerich postanowił w "2012" przebić kolegów z branży i pokazał zniszczenia w rozmiarze XXL, kumulując na ekranie wszelkie możliwe kataklizmy. Tyle że ich nadmiar – zamiast wywoływać dreszcz emocji – daje parodystyczny efekt. Komicznie wypadają zwłaszcza sceny, w których bohaterowie składają podniosłe deklaracje o potrzebie przyjaźni i ogólnoludzkiego braterstwa, a dookoła wszystko się wali, płonie lub ginie pod wodą. Kres naszej cywilizacji przerasta wyobraźnię hollywoodzkich filmowców. Nikt z nich nie wpadł, że może być tak, jak we fragmencie "Piosenki o końcu świata" Czesława Miłosza:

W dzień końca świata Pszczoła krąży

nad kwiatem nasturcji,

Rybak naprawia błyszczącą sieć.

Skaczą w morzu wesołe delfiny,

Młode wróble czepiają się rynny

I wąż ma złotą skórę,

jak powinien mieć...

A którzy czekali błyskawic

i gromów,

Są zawiedzeni.

A którzy czekali znaków

i archanielskich trąb,

Nie wierzą, że staje się już.

Tej wizji nie wyrażą najlepsze nawet efekty specjalne.

[b][wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/9146,1,391123.html]Zobacz galerię zdjęć z filmu[/link][/wyimek][/b]

Najpierw zacznie pękać skorupa ziemska, grzebiąc pod gruzami miast miliardy ludzi. Później oceany i morza wystąpią z brzegów. Unicestwione zostaną światowe centra władzy i rozrywki. Runie Watykan, a buddyjskie klasztory w niedostępnych Himalajach zaleje woda. Fala tsunami zmiecie z powierzchni Biały Dom. Zapadnie się Las Vegas.

Pozostało 90% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu