Zupełnie inny. Podczas gdy w „Contagion" przenosimy się z kontynentu na kontynent, w „Klatce" przebywamy z głównym bohaterem Frankiem w jego mieszkaniu. Rzadko oglądamy coś jeszcze – Akademię Medyczną, gdzie studiuje.
To postać skrajnie antypatyczna. Arogancki socjopata gardzący towarzystwem innych, pozbawiony zdolności empatycznych egoista zainteresowany jedynie dobrymi wynikami w nauce. Jest poirytowany, gdy piętro wyżej wprowadza się Lotte, młoda fryzjerka zakłócająca mu spokój prośbami o proszek do prania i przynosząca własnoręcznie upieczone ciasteczka. Kobieta ma zazdrosnego i brutalnego partnera Mickego (Stormare). Drobne nieporozumienia urastają tu do wielkich rozmiarów i stają się zarzewiem absurdalnego, ale absolutnie przekonującego widza splotu przerażających wydarzeń.
Debiutujący tym udanym filmem młodzi szwedzcy reżyserzy znakomicie budują klaustrofobiczną atmosferę podejrzeń i paranoi. Nic dziwnego – ich ulubionym twórcą jest Roman Polański. Analogie z jego genialnym „Lokatorem" nasuwają się same, choć są to różne obrazy. Tak jak lubi czynić nasz rodak, Lundborg i Storm również wplatają w „Klatkę" czarny humor. Spodziewam się, że po ten film prędko sięgnie Hollywood, by nakręcić remake.
Szwecja 2010, reż. Johan Lundborg, Johan Storm, wyk. Emil Johnsen, Ylva Gallon, Peter Stormare, Victoria Brattström.