Czasy, gdy życie osobiste gwiazd filmowych spowite było nimbem tajemniczości, minęły wraz z nastaniem złotej ery Hollywood. Życie prywatne Marilyn Monroe, Jane Mansfield czy Humphreya Bogarta brukowce śledziły z zapartym tchem, czekając tylko na sensację, która zwiększy im nakład i czytelnictwo. Jednocześnie o popularności nazwiska aktora przestały decydować jedynie jego umiejętności, lecz także to, jak często wzmianki na jego temat pojawiają się w prasie. Krótko mówiąc, ukształtowanie się pojęcia „celebrity" skutecznie zabiło magię kina. Dziś coraz trudniej patrzeć na role bez dodatkowego obciążenia, jakim jest wiedza o życiu osobistym wcielających się w nie gwiazd.
Na szczęście nie jest jednak tak, że wszyscy serwują nam swoją prywatność na talerzu, tak jak zwykli czynić to Kim Kardashian czy Michał Wiśniewski. Wciąż istnieją, niczym skamieliny z zaginionego świata, artyści, którzy za cel stawiają sobie prezentowanie się przez pryzmat uprawianej przez siebie sztuki, a nie liczby kochanków.
Do takich reliktów minionej epoki należy Kevin Spacey. Jak mało komu udaje mu się utrzymywać swoje sprawy osobiste z dala od fleszy paparazzich. Jak sam przyznał kiedyś w wywiadzie dla „London Evening Standard": „Nie chodzi o to, że chcę stworzyć jakąś tajemnicę wokół mojej osoby, milcząc na temat mojego życia osobistego. Po prostu uważam, że im mniej o mnie wiecie, tym łatwiej jest mi przekonać was, że postać na ekranie to ja. To pozwala publiczności, która przychodzi do kina, uwierzyć, że ja jestem tą osobą."
Bez wątpienia to wprowadzanie widza w błąd opanował do perfekcji. Najlepszym przykładem jest tu jego oscarowa rola w „Podejrzanych" (1995), gdzie „wkręcił" publiczność podwójnie: oto do ostatniej sceny grany przez niego bohater wydaje nam się być kimś innym, niż jest w rzeczywistości. A poparte jest to doskonale odegraną fizyczną ułomnością.
Zaskakiwanie publiczności Kevin Spacey wykorzystał też z doskonałym skutkiem w nakręconym w tym samym roku „Siedem" z Bradem Pittem – jego nazwisko nie pojawiło się na plakatach filmowych ani w napisach początkowych, mimo że było już wtedy całkiem rozpoznawalne. Spacey materializuje się tu pod koniec filmu jako ścigany przez Pitta morderca John Doe.