Sandra Bullock wraca w filmie Gorący towar

Choć w przyszłym roku stuknie jej pięćdziesiątka, Sandra Bullock wciąż jest piękna i w formie. I nie boi się zestarzeć – pisze Barbara Hollender

Aktualizacja: 19.07.2013 17:43 Publikacja: 19.07.2013 17:20

"Gorący towar"

"Gorący towar"

Foto: IMPERIAL/CINEPIX

– Wyobrażenia o aktorach bywają dziwne. Dziennikarze piszą, że gwiazdy robią sobie kąpiele z koziego mleka albo piją wodę tylko z jednego źródła w południowej Francji. Mnie to śmieszy – mówiła mi Sandra Bullock. – Choć pamiętam, że kiedyś po przyjeździe do hotelu, gdy wychodziłam z windy, bagażowy oznajmił, że mam do dyspozycji całe piętro. Wróciłam do recepcji: – Ludzie, co jest!? Przecież potrzebuję po prostu pokoju z łazienką.

Zobacz galerię zdjęć

Agentka i kosmonautka

Gwiazda, która zawsze podkreśla swoją zwyczajność, po dwóch latach przerwy wróciła do kin. Na polskie ekrany wchodzi właśnie „Gorący towar", gdzie gra agentkę FBI, która razem z bostońską policjantką tropi narkotykowego bossa. Film łączy elementy kina akcji i komedii. Kosztował 43 mln dolarów, a po dwóch tygodniach wyświetlania w samych Stanach przyniósł 112 mln.

Scenariusz jest mało oryginalny – było już multum historii o detektywach-partnerach, którzy się nie cierpią, a w końcu zostają kumplami. „Gorący towar" sukces zawdzięcza przede wszystkim aktorkom Melissie McCarthy i właśnie Sandrze Bullock, która zresztą wkrótce pokaże następny film. Pod koniec sierpnia festiwal filmowy w Wenecji otworzy technothriller „Grawitacja" Alfonso Cuarona, gdzie gra lekarkę, specjalistę inżynierii medycznej, odbywającą swój pierwszy lot wahadłowcem w przestrzeń kosmiczną.

Bullock zdobyła tę rolę, pokonując znakomite rywalki: Angelinę Jolie, Marion Cotillard, Scarlett Johansson, Natalie Portman. W Internecie pojawiły się już pierwsze zdjęcia, na których pływa w stanie nieważkości – szczupła, z nienaganną figurą, twarzą bez jednej zmarszczki. Podobnie wygląda w „Gorącym towarze", gdzie w pewnym momencie skąpa bluzka i krótkie spodenki odsłaniają jej jędrne, młodzieńcze ciało. Trudno uwierzyć, że jest dojrzałą kobietą.

Od 20 lat należy do aktorskiej czołówki Hollywood. Była bohaterką komedii romantycznych i kina akcji. I ulubienicą Ameryki. Łączyła cechy szukającej miłości dziewczyny i fajnej, zaradnej baby. Na ekranie i w życiu.

– Lubię być wiotką, zadbaną kobietą – mówiła. – Ale równie dużą satysfakcję sprawia mi świadomość, że umiem dać sobie radę z wszelkimi przeciwnościami. Swoją „zwyczajność" podkreślała na każdym kroku. – Nigdy nie gram siebie, bo to byłoby strasznie nudne – powiedziała mi w wywiadzie.

W takim stwierdzeniu jest oczywiście sporo kokieterii, ale też i prawdy. W drugiej połowie lat 90. magazyn „People" regularnie umieszczał ją na liście najpiękniejszych kobiet świata, w 1997 roku trafiła do prowadzonego przez miesięcznik „Empire" rankingu największych gwiazd wszech czasów. Co prawda na 58. miejscu, ale jednak. A przecież nie ma na koncie afer miłosnych, paparazzi nie przyłapują jej pijanej w nocnych klubach, lecz na zakupach, nieumalowaną, w dżinsach i T-shircie. Uśmiechnięta i energiczna, nigdy nie robiła wokół siebie szumu. Ktoś kiedyś napisał, że przekazała milion dolarów na pomoc dla rodzin ofiar zamachów 11 września. Kolejny milion – dla ofiar tsunami w 2004 roku. Gdy ją o to spytałam, odpowiedziała:

– Wierzę w ludzką solidarność. Ale nie rozmawiajmy o tym. Nie robiłam tego dla autoreklamy. Po prostu stać mnie na to. Nigdy w życiu nie śniło mi się, że będę tak dużo zarabiać, więc to były zwyczajne odruchy serca.

Ona sama też przeżyła niejedną trudną chwilę: – Bywały dni, kiedy nie widziałam sensu, by wstać rano z łóżka. Nieraz też się zdarzało, że w przerwie zdjęć wracałam do swojej przyczepy, zamykałam drzwi od wewnątrz i miałam ochotę walić głową w ścianę. Ale jak pracuję, to pracuję. Na planie stawałam przed kamerą zrównoważona i skupiona.

Czekanie na mężczyznę

Jako 30-latka grała w komediach romantycznych, jednak w życiu długo nie mogła znaleźć szczęścia. Łączono ją z kilkoma mężczyznami, m.in. z piłkarzem Troiem Aikmanem czy aktorami Tatem Donovanem, Matthew McConaugheyem, Ryanem Goslingiem, jednak te związki szybko się rozpadały. Sandra wtedy żartowała:

– Ludzie patrzą na mnie jak na amerykańską Bridget Jones. Stale słyszę pytanie: „No i kiedy się chajtasz?" A ja nie mogę znaleźć kogoś, z kim chciałabym się zestarzeć. Facet nie jest mi potrzebny do domowych prac. Sama umiem wbić gwóźdź, zrobić drobny remont, naprawić zapchaną umywalkę. Czekam na wielką miłość.

Mężczyznę życia spotkała, kupując gwiazdkowy prezent dla chrześniaka. Jessie James, konstruktor motocykli i gospodarz programu telewizyjnego „Monster Garage", w 2005 roku został jej mężem. Cztery lata później para wywalczyła prawo do opieki nad 5-letnią córką Jamesa z poprzedniego małżeństwa.

Najważniejsza pasja

Ale wkrótce potem, gdy Sandra odbierała w lutym 2010 roku Oscara za „Wielkiego Mike'a", prasa plotkarska zaczęła rozpisywać się o romansach Jamesa. Bullock odwołała podróż, podczas której miała promować film w Europie, i złożyła pozew rozwodowy. Musiała też uporać się z innym problemem: ona i Jessie przeprowadzali właśnie proces adopcyjny czarnoskórego chłopca z Nowego Orleanu. Dziś aktorka wychowuje Bardo Louisa Bullocka sama. Może również dlatego zdecydowała się na przerwę w pracy.

Mogłaby pewnie zrezygnować z zawodu. Ma z czego żyć – przez lata dostawała po 6–10 mln dolarów za rolę. Ale przecież pasja pozostaje pasją.

– Gdybym nie grała w filmach, musiałabym inaczej wyrzucać z siebie emocje. Lubię opowiadać różne historie i chyba nigdy mi się to nie znudzi. Dlatego kocham aktorstwo, marzyłam o nim od dziecka.

Urodziła się 26 lipca 1964 roku w Arlington. Jej matka, z pochodzenia Niemka, była śpiewaczką operową, ojciec trenerem głosu i nauczycielem śpiewu. Wczesne dzieciństwo spędziła u dziadków w Norymberdze – mówi biegle po niemiecku. W czasach szkolnych uprawiała lekką atletykę, grała w football i trenowała walki Wschodu. Rodzice posyłali ją na lekcje baletu i śpiewu. Wszystkie te umiejętności przydały jej się w kinie.

Przeszła długą drogę do sławy. Po studiach na uniwersytecie w Karolinie Północnej przeniosła się w 1988 roku do Nowego Jorku, gdzie zapisała się na kursy aktorskie. Potem wieczorami pracowała jako kelnerka w barze, a przed południem chodziła na zdjęcia próbne. Grywała w filmach klasy B i w telewizyjnych serialach. Przełom nastąpił, gdy Dale Launer zaproponował jej w 1992 roku udział w „Eliksirze miłości". To była duża rola, a Sandra została dostrzeżona. Zaczęła pojawiać się w filmach: „W pogoni za sukcesem" Petera Bogdanovicha, „Zaginionej bez śladu" George'a Sluizera, „Zapasach z Hemingwayem" Randy Haines. Sławę w połowie lat 90. przyniosło jej kino akcji. To ona partnerowała Sylvestrowi Stallone w „Człowieku demolce" i kierowała rozpędzonym autobusem z Keanu Reevesem w „Speed. Niebezpieczna szybkość".

Zupełnie inna – ciepła i nieco bezbronna – była w romantycznej komedii „Ja cię kocham, a ty śpisz", w której wcieliła się w skórę współczesnego Kopciuszka. A w filmie „Miłość i wojna" zagrała pierwszą miłość Ernesta Hemingwaya, pielęgniarkę Agnes von Kurowski. Gdy Richard Attenborough angażował ją do tej roli, powiedział: „Będziesz Agnes pod warunkiem, że nie będziesz grała Sandry Bullock".

Ucieczka od schematu

Hollywood niechętnie jednak wypuszcza gwiazdy ze swojej orbity, więc potem była druga część „Niebezpiecznej szybkości" i opowieści w stylu „Totalnej magii" czy „Podróży przedślubnej".

Bullock jest jednak zbyt inteligentna, by nie próbowała się z takich schematów wyrwać. W połowie poprzedniej dekady zagrała w kilku interesujących filmach, m.in. oscarowym i obrazoburczym portrecie Los Angeles „Miasto gniewu" Paula Haggisa czy „Bez skrupułów" Douglasa McGratha, gdzie wcieliła się w Nelle Harper Lee, autorkę powieści „Zabić drozda" i przyjaciółkę Trumana Capote'a.

– Jak długo można grać zakochane panienki? – pytała. – Z wiekiem się z tego wyrasta. W 2009 roku dostała Oscara za kreację w „Wielkim Mike'u", ale też Malinę dla najgorszej aktorki za występ we „Wszystko o Stevenie". Zarówno nagrodę, jak i antynagrodę odebrała osobiście. A potem na cztery lata się wycofała, urlop od filmu przerwała tylko raz, dla roli w „Strasznie głośno, niesamowicie blisko" Stephena Daldry'ego. Zagrała matkę chłopca szukającego śladów ojca, który zginął 11 września w World Trade Center.

Teraz w „Gorącym towarze" Sandra Bullock biega z pistoletem, jest energiczna, chwilami zabawna. Ale myśli o innych rolach.

– Ameryka oszalała na punkcie młodości i urody – mówi. – A powinniśmy wziąć przykład z Europy. Tam ludzie szanują zmarszczki. Co więcej, potrafią zachwycić się seksem emanującym ze starszej kobiety. Bo seks to nie tylko jędrne piersi. Może w o ogóle nie o to chodzi... Kobieta może mieć różne oblicza.

Czy tej pięknej aktorce Hollywood da się jednak zestarzeć?

– Wyobrażenia o aktorach bywają dziwne. Dziennikarze piszą, że gwiazdy robią sobie kąpiele z koziego mleka albo piją wodę tylko z jednego źródła w południowej Francji. Mnie to śmieszy – mówiła mi Sandra Bullock. – Choć pamiętam, że kiedyś po przyjeździe do hotelu, gdy wychodziłam z windy, bagażowy oznajmił, że mam do dyspozycji całe piętro. Wróciłam do recepcji: – Ludzie, co jest!? Przecież potrzebuję po prostu pokoju z łazienką.

Pozostało 95% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu