Reklama

Bobrowanie w szalecie

„Bobry" byłyby wydarzeniem, gdyby produkcję wsparli dobry scenarzysta i bogaty sponsor. Od piątku w kinach - pisze Monika Małkowska.

Aktualizacja: 13.08.2014 10:03 Publikacja: 13.08.2014 09:52

Grają Sebastian Stankiewicz, Wojciech Solarz i Marcin Kabaj

Grają Sebastian Stankiewicz, Wojciech Solarz i Marcin Kabaj

Foto: Spectator

Siódmy, a pierwszy pełnometrażowy film Huberta Gotkowskiego, reżysera amatora (choć z kilkunastoletnim doświadczeniem), obłowił się w nagrody na festiwalach kina niezależnego. W 2013 niezależna grupa filmowa DDN Productions zrealizowała ten pełny metraż, który po roku znalazł dystrybutora, a teraz trafia do kin. Było warto? Tak!

Reklama
Reklama

Zobacz galerię zdjęć

Za ten film dam się posiekać, choć do doskonałości brakuje mu... wszystkiego. Nie da się ukryć, że operatorka, scenariusz, prowadzenie aktorów trącą amatorszczyzną. Jednak wszelkie niedostatki wyrównuje zawarty w tym filmie potencjał absurdo-prawdy.

O nas, o rodakach opętanych żądzą sukcesu na zasadzie albo-albo. Kariera lub śmierć. A wszystko w krzywym zwierciadle.

Jak kiedyś „Rejs", tak tytułowe ssaki (z rzędu gryzoni) niosą przesłanie: żeby nie zwariować, trzeba wgryźć się w nonsens. Pamiętacie obraz Piwowskiego z dialogami Tyma? Wówczas chodziło o PRL. Teraz rzecz dotyczy RP, ale tego samego typu ludzi nieudaczników czy tylko nieprzystosowanych do aktualnych układów. Okazuje się, że ustrój i uwarunkowania ekonomiczne nie mają znaczenia. Gapy i artyści zawsze będą „pozbawieni posiłku" (jak w „Rejsie" Himilsbach, któremu danie znika z talerza). „Bobry", punkowe trio aktywne we wczesnej fazie polskiej transformacji, wydało jedno demo i zamilkło. Przyczyny były różne, głównie ekonomiczne.

Reklama
Reklama

Na tle profesjonalnie zmajstrowanych, lecz bezmyślnych komedii romantycznych „Bobry" pachną brzydziej, mocniej. Trudno się dziwić, akcja rozgrywa się w pobliżu, a nawet wewnątrz ubikacji. Przy wydzielaniu papieru toaletowego nietrudno o dowcipy z grubej rury.

Ale wybaczam – mają sens i odniesienia do polskiej prowincjonalnej rzeczywistości. Co ciekawe, droga z szaletu wiedzie prosto w zaświaty.

A tam właśnie Kosiarz, czyli Śmierć (Robert Jarociński), wysłannik ciemnych sił, chciałby zapędzić Marcina (Wojtek Solarz), frontmana Bobrów. Diabelski pomocnik zbiera punkty za... liczbę samobójstw. Skądinąd wie, że Marcin je planuje, więc Kosiarz nie spuszcza chłopaka z oczu. Musi, no musi wreszcie się załamać! Tyrał wiele lat na zmywaku w Irlandii, bez pozytywnych finansowo skutków. Wrócił do kraju zdesperowany, zdecydowany skończyć ziemskie bytowanie.

Jak pech, to pech: młody organizm zwraca substancje zaaplikowane w samobójczych celach. Odzywa się instynkt przetrwania, a wraz z nim pomysł reaktywowania zespołu. Marcin odszukuje członków kapeli. Niejaki Smród (Sebastian Stankiewicz) przejął po ojcu biznes i z rockmana stał się „szaletmanem". Z kolei Klocek (Marcin Kabaj) bębny zamienił na prochy.

Proces montowania zespołu po latach przypomina podobną sytuację w „Blues Brothers". Jednak daremnie wyczekiwać w „Bobrach" muzycznych popisów, tu kaptowanie odbywa się z pomocą słowa i piwa.

Jak zakończy się re-rekrutacja? Nie zdradzę, ale radzę zobaczyć!

Reklama
Reklama
Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama