Reklama

Furia - recenzja filmu

„Furia" to pozbawiona patosu, brutalna opowieść o losach załogi jednego czołgu amerykańskiego - pisze Marek Sadowski.

Aktualizacja: 24.10.2014 10:19 Publikacja: 24.10.2014 09:40

Załoga „Furii”. Na pierwszym planie Brad Pitt (Don Collier)

Załoga „Furii”. Na pierwszym planie Brad Pitt (Don Collier)

Foto: Monolith

Apogeum zainteresowanie ?II wojną światową kino anglosaskie osiągnęło w latach 60. i 70. ubiegłego wieku. To wtedy powstały monumentalne rekonstrukcje militarnych operacji  („Najdłuższy dzień", „Bitwa o Anglię", „O jeden most za daleko", „Tora, Tora, Tora", „Bitwa o Ardeny") i biografie wybitnych dowódców  („Mac Arthur", „Patton").

Zobacz galerię zdjęć

Z czasem II wojnę  wyparła z ekranów wojna w Wietnamie. Triumfalnie powróciła dopiero trzy dekady później za sprawą Stevena Spielberga („Szeregowiec  Ryan"),  Terrence'a  Malicka („Cienka czerwona linia") i  nieco później Quentina Tarantino („Bękarty wojny"). A potem znów było o niej cicho.

Dopiero w tym roku pojawiły się dwa filmy, których akcja rozgrywa się w ostatnich tygodniach wojny. To „Obrońcy skarbów" George'a Clooneya – oparta na faktach historia poszukiwania dzieł sztuki zrabowanych przez nazistów – i „Furia" Davida Ayera. Jego tytuł to nie określenie stanu emocjonalnego, ale nazwa amerykańskiego średniego czołgu M4 Sherman.

Nadawanie imion sprzętowi bojowemu było wówczas czymś naturalnym, niezależnie od barw sztandarów, pod którymi walczono, by przywołać „Rudego" z „Czterech pancernych i psa". I na tym kończą się wszelkie podobieństwa obu tytułów. Reżyser i jednocześnie scenarzysta wykorzystał historyczne realia dotyczące walk 2. dywizji pancernej US Army w końcowej fazie wojny do stworzenia fikcyjnej historii załogi tytułowego czołgu.

Reklama
Reklama

W filmie nie ma nic z efektownego kina wojennej przygody. Wojna okazuje się piekłem. „Furia" to doskonale zrealizowane, brutalne, realistyczne kino wojenne. Jest ponuro, szaro i chłodno, a błoto wręcz wylewa się z ekranu, niemal czuć odór rozgniatanych przez gąsienice trupów. Choć zwycięstwo wydaje się bliskie, Niemcy nie odpuszczają i wciąż atakują. A w bezpośrednim starciu z ich tygrysami shermany są bez szans.

Załoga „Furii" to czwórka wojennych wyjadaczy z sierżantem  „Wardaddym" Colierem (Brad Pitt) na czele. O wojnie wiedzą wszystko, walczą razem od lat: zaczęli w Afryce Północnej, potem była Normandia, wreszcie Niemcy. Zmęczeni, emocjonalnie wyjałowieni  wciąż walczą bez patriotycznych deklaracji.

Do pozbawionego nadziei świata trafia  Norman (Logan Lerman), naiwny i niewinny rekrut po kursie szybkiego maszynopisania. Jego oczami oglądamy wojenną rzeczywistość i wraz z nim przechodzimy przyspieszony kurs bezwzględnej walki o przeżycie.

Marek Sadowski

 

 

Reklama
Reklama

Apogeum zainteresowanie ?II wojną światową kino anglosaskie osiągnęło w latach 60. i 70. ubiegłego wieku. To wtedy powstały monumentalne rekonstrukcje militarnych operacji  („Najdłuższy dzień", „Bitwa o Anglię", „O jeden most za daleko", „Tora, Tora, Tora", „Bitwa o Ardeny") i biografie wybitnych dowódców  („Mac Arthur", „Patton").

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Reklama
Film
Nie żyje Diane Keaton. Wybitna aktorka miała 79 lat
Film
Wojna w Ukrainie to wojna o tożsamość narodową. Ratowanie dzieł sztuki
Film
Bartek Pulcyn: Nowa odsłona starego festiwalu
Film
Dlaczego „Franz Kafka” a nie „Chopin, Chopin!”
Film
Nie żyje Patricia Routledge. Serialowa Hiacynta Bukiet zmarła w wieku 96 lat
Reklama
Reklama