Zestaw jest przedni. Specjalnie polecam kilka pozycji.
„Żona policjanta" Philipa Gröninga to wstrząsający film o przemocy domowej. Trwa trzy godziny i składa się z 59 „rozdziałów-wejrzeń w życie małżeństwa z małym dzieckiem, mieszkającego w niewielkim miasteczku. Jedne rozdziały mają po kilkanaście sekund, inne kilka minut. Bohaterowie filmu są bardzo zwykli. Ale za fasadą ich nudnej i nieciekawej normalności kryje się tragedia. Kobieta na ramionach ma siniaki. Nic specjalnego. Zdarza się. Ale tych siniaków przybywa. Są na plecach, nogach, rękach. Kolejne wejścia w rodzinne życie zdradzają prawdę — żona jest ofiarą domowej przemocy. Kamera podpatruje drobne gesty, zachowania. Furię, w którą wpada mąż, gdy bije mocno, na oślep. Strach kobiety, ale też jej uzależnienie. Od miłości? Poczucia względnej stabilizacji? Po awanturze to ona przeprasza. Zawiniła? Zasłużyła sobie na karę? Jeszcze próbuje zachować pozory. A przecież nic nie jest łatwe. Zwłaszcza, że na wszystko patrzy ich mała córka. Film staje się zapisem tego, co - wstydliwie skrywane i przemilczane - rzadko wychodzi poza ściany mieszkań.„Żona policjanta" jest za długa i nierówna. Ale i tak robi wielkie wrażenie. Niepokoi. W ilu domach, za białymi firankami, kryje się podobny dramat?