Można Judda Apatowa lubić bądź nie, ale należy on do rozpoznawalnych twórców kina amerykańskiego. Autor komedii „40-letni prawiczek" i „Wpadki" lubi obserwować codzienne życie.
Zaczynał karierę jako satyryk występujący w stand-upach razem z komikiem Adamem Sandlerem, potem zaczął pisać dla innych, a także produkować filmy. Naprawdę odnalazł się jako reżyser. Krytycy uznali go za twórcę gatunku „bromantic comedy" – komedii o męskiej, braterskiej przyjaźni. Tym razem jednak Judd Apatow opowiada o kobiecie.
Bohaterką „Wykolejonej" jest Amy. Ta młoda kobieta może nie jest szczególnie piękna, ma kilka kilogramów za dużo, ale nadrabia wszystko pewnością siebie i dobrym samopoczuciem. Niezależna, jako dziennikarka świetnie zarabia, pracuje dużo, a potem bawi się, pije i idzie przez życie jak czołg, nie zważając na uczucia innych. Mogłaby się podpisać pod credo skandalistki hollywoodzkiej sprzed niemal wieku Mae West: „Nie liczą się mężczyźni w moim życiu, liczy się życie w moich mężczyznach".
Amy i jej siostra usłyszały w dzieciństwie od ojca, że rozwodzi się on z ich matką, bo „monogamia nie istnieje". Kazał im to zdanie powtarzać wiele razy, żeby je dobrze zapamiętały. 23 lata później Amy zmienia facetów, pilnując, by z żadnym z kochanków nie zostać do rana, a tym bardziej nie dać mu numeru swojego telefonu. Tak jest do chwili, gdy zbierając materiał do tekstu sportowego, Amy trafia na lekarza klubowego Aarona. I spędza z nim całą noc.
W „Wykolejonej" Apatow oraz jego scenarzystka, a jednocześnie odtwórczyni głównej roli, Amy Schumer tylko do pewnego momentu trzymają fason, naśmiewając się m.in. z podwójnej amerykańskiej moralności z innymi zasadami dla mężczyzn, innymi dla kobiet. Filmowa Amy, która początkowo mogłaby być żeńskim odpowiednikiem uzależnionego od seksu bohatera „Wstydu" Steve'a McQueena, kapituluje wobec uczucia rodzącego się między nią i spokojnym facetem z innego świata.
Romantyczny pocałunek ciągnie film w stronę banału, którego udałoby się uniknąć, gdyby Amy pozostała niewzruszona, ale może Apatow i niekryjąca autobiograficznego charakteru opowieści Schumer mają rację? W końcu w internecie często zdarzają się anonse: „Czterdziestoletnia, świetnie zarabiająca profesjonalistka pozna pana...".
Film sprawia momentami wrażenie zgrywy, ale jest w nim obserwacja świata płytkiego, pozbawionego refleksji i egoistycznego. Jest również polityczna niepoprawność, którą w dobie grzecznego kina trzeba twórcom zapisać po stronie plusów.