Publiczność przyznała swoją nagrodę dokumentowi „Hip-hop nie zna wieku" Bryna Evansa – opowieści o grupie seniorów przygotowujących się do mistrzostw świata w tańcu hip-hop. To świadczy, że widzowie oczekują w kinie obrazu ciepłego i dobrego świata.
Organizatorzy szacują, że na tegorocznym festiwalu pojawiła się rekordowa liczba 25 tys. widzów, którym zaproponowano nie tylko zestaw kilkudziesięciu różnorodnych, często już nagrodzonych albo przeciwnie – premierowych, obrazów fabularnych i dokumentalnych, ale także koncerty, dziesiątki spotkań z artystami i wiele wystaw.
Tak jak w poprzednich edycjach odbył się niezależny konkurs filmów krótkometrażowych. Niezależny, bo jurorzy zostali wyłonieni spośród widzów. Do tegorocznej rywalizacji zgłoszono 430 obrazów z całego świata, 28 zakwalifikowano do konkursu. Zwyciężył „Dzień babci" Miłosza Sakowskiego opowiadający historię starszej pani i młodego chłopaka próbującego okraść ją metodą „na wnuczka".
Mroczny obraz współczesnego świata
Bajkowa sceneria Kazimierza pozostała w kontraście do mrocznego, ponurego świata wyłaniającego się w tym roku z prezentowanych filmów. Bo właśnie takie obrazy zdominowały tegoroczny festiwal. Chociaż wiadomo, że to, co widzimy na ekranie, jest zwierciadłem naszego świata – nawet jeśli wykrzywionym.
Historie, które opowiadają dziś z upodobaniem reżyserowie, dotyczą ciemnych obszarów ludzkiego istnienia. Twórcy znacznie chętniej analizują człowieka (czy raczej tylko pokazują) jako istotę skoncentrowaną na swojej, mówiąc eufemistycznie, niedoskonałej doczesności. Jak wynika z festiwalowych prezentacji, wciąż można bić rekordy w pokazywaniu zaburzeń, głupoty i zła. No i w szokowaniu, oczywiście.