Barbara Hollender: W tym roku zaczęło się od burzy, gdy komitet organizacyjny złamał niepisaną umowę i nie włączył do głównego konkursu czterech z ośmiu tytułów najwyżej ocenionych przez złożoną z filmowców komisję selekcyjną.
Część członków Komitetu nie słyszała o takiej umowie, nie chciała jej więc zaakceptować. Ustne porozumienie też wymaga pewnych procedur, które nie zostały dochowane. Pewnie gdybyśmy mieli więcej czasu, zdołalibyśmy wyjaśnić całą sytuację i afery by nie było. Po liście prezesa SFP Jacka Bromskiego, po protestach Gildii Reżyserów, Stowarzyszenia Operatorów, Koła Młodych SFP – Komitet uznał, że pominięcie tych filmów rzeczywiście narusza poczucie autonomii i niezależności działania zespołu selekcyjnego. Minister kultury przychylił się, przywrócono cztery tytuły do konkursu.