Reklama

Leszek Kopeć: Rywalizacja różnych pokoleń

Dyrektor Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni Leszek Kopeć mówi, że nasze kino daje powody do radości.

Aktualizacja: 10.09.2019 20:05 Publikacja: 10.09.2019 18:29

Starsi twórcy i czterdziestolatkowie są w dobrej formie, a już nadchodzi nowe pokolenie Leszek Kopeć

Starsi twórcy i czterdziestolatkowie są w dobrej formie, a już nadchodzi nowe pokolenie Leszek Kopeć dyrektor festiwalu w Gdyni

Foto: materiały prasowe

Barbara Hollender: W tym roku zaczęło się od burzy, gdy komitet organizacyjny złamał niepisaną umowę i nie włączył do głównego konkursu czterech z ośmiu tytułów najwyżej ocenionych przez złożoną z filmowców komisję selekcyjną.

Część członków Komitetu nie słyszała o takiej umowie, nie chciała jej więc zaakceptować. Ustne porozumienie też wymaga pewnych procedur, które nie zostały dochowane. Pewnie gdybyśmy mieli więcej czasu, zdołalibyśmy wyjaśnić całą sytuację i afery by nie było. Po liście prezesa SFP Jacka Bromskiego, po protestach Gildii Reżyserów, Stowarzyszenia Operatorów, Koła Młodych SFP – Komitet uznał, że pominięcie tych filmów rzeczywiście narusza poczucie autonomii i niezależności działania zespołu selekcyjnego. Minister kultury przychylił się, przywrócono cztery tytuły do konkursu.

W ten sposób do rywalizacji dostały się: „Mowa ptaków" Xawerego Żuławskiego, „Interior" Marka Lechkiego, „Supernova" Bartosza Kruhlika i „Żużel" Doroty Kędzierzawskiej. Ale ten ostatni film producenci wycofali. Dlaczego?

„Zużel" stał się, niestety, ofiarą zawirowań. Prace nad nim były w ostatniej fazie, a gdy nie wszedł do konkursu, producenci odwołali zgranie w studiu. Potem nie byli w stanie zarezerwować nowego terminu, film nie będzie więc gotowy do połowy września. Mam nadzieję, że trafi do Gdyni w przyszłym roku.

W efekcie o Złote Lwy będzie walczyło 19 tytułów. Sporo w tym zestawie filmów, które są plonem nowej polityki kulturalnej obecnego rządu. Dużo tu historii: „Legiony", „Piłsudski", „Kurier", „Obywatel Jones", „Czarny mercedes". Do lat 50. cofają się „Pan T." i „Ukryta gra".

Reklama
Reklama

To prawda, ale z drugiej strony mamy wiele współczesności – od kameralnych dramatów do kina społecznego. Pojawiają się też filmy gatunkowe. To świadczy o różnorodności i bogactwie naszego kina. Podobnie jak i to, że prezentowane w konkursie filmy zrealizowali twórcy różnych pokoleń. Starsi artyści z nestorem Januszem Majewskim na czele są w dobrej formie twórczej, trzymają się czterdziestolatkowie, a już za kamerą staje najmłodsza generacja. To powód do radości.

Organizatorzy festiwali w Cannes, Berlinie i Wenecji podpisali zobowiązania, że będą dążyć do zrównania liczby konkursowych filmów realizowanych przez kobiety i mężczyzn. W Gdynie na 19 tytułów tylko trzy wyreżyserowały kobiety.

Trzeba zobaczyć, ile filmów zgłosiły. W tym roku tylko sześć! A zgłoszeń było ponad 40. Poza tym gdybyśmy się kierowali wyłącznie parytetem, byłoby to nieuczciwe. Zresztą wierzę, że za kilka lat ta proporcja zmieni się w sposób naturalny. Dzisiaj w szkołach filmowych przeważają kobiety, zarówno na reżyserii, jak na wydziałach operatorskich. Do polskiego kina wchodzi spora grupa artystek.

Jest jakiś pominięty w konkursie tytuł, którego panu żal?

Zawsze są takie filmy. Nie mogę podawać konkretnych tytułów, to nie byłoby fair. Uważam, że większość filmów zgłoszonych do konkursu, a do niego niezakwalifikowanych, powinna się znaleźć w pozakonkursowej Panoramie. W tym roku będzie w niej 11 pozycji.

Zrezygnowaliście jednak z „Innego spojrzenia".

Reklama
Reklama

W ostatnich dwóch latach nie było dostatecznej liczby tytułów, które mogłyby trafić do takiego osobnego konkursu. Z drugiej strony ostatnio znów pojawiło się kilka obrazów, których autorzy szukają nowego języka filmowego. Dziś już nie możemy zmienić programu festiwalu, ale trzeba przyglądać się tej sytuacji w przyszłości.

A jakie kryteria musi spełnić film, by w czasach coraz prężniej rozwijającej się międzynarodowej współpracy został uznany za polski? W tegorocznym konkursie znalazły się m.in. zrealizowane w angielskiej wersji językowej: „Obywatel Jones" Agnieszki Holland i „Ukryta gra" Łukasza Kośmickiego.

Musieliśmy zliberalizować nieco definicję filmu polskiego. Uznajemy, że jest nim koprodukcja zrealizowana w języku obcym, ale mająca przewagę polskiego kapitału, bądź przynajmniej dwudziestoprocentowy udział w budżecie, a także polskiego reżysera, scenarzystę, wiodących twórców czy aktorów z Polski.

Coraz więcej jest pewne zgłoszeń do sekcji Poloników: wielu aktorów gra w zagranicznych produkcjach.

To prawda, musieliśmy zrobić dużą selekcję. Wybieraliśmy spośród blisko 20 filmów, pokażemy 8.

W konkursie filmów krótkich znalazło się aż 27 pozycji. Do bram naszego kina puka nowe, interesujące pokolenie?

Reklama
Reklama

Można taką nadzieję żywić. Dostaliśmy aż 114 propozycji, najczęściej były to etiudy, które powstały w szkołach filmowych w Łodzi, Katowicach, Gdyni i Warszawie, ale również tzw. „trzydziestki" wyprodukowane w Studiu Munka. Kilka filmów zaproponowali też producenci niezależni. Jako dyrektor Gdyńskiej Szkoły Filmowej, nie brałem udziału w tej selekcji, ale wiem, że poziom był bardzo wysoki.

Co jeszcze nas czeka w Gdyni?

Tradycyjnie organizujemy przegląd filmów laureata Platynowych Złotych Lwów. W tym roku otrzyma je Krzysztof Zanussi. Będzie można obejrzeć dwa mniej znane jego tytuły: „Góry o zmierzchu", „Za ścianą" oraz „Bilans kwartalny". Chcemy odnotować 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej, pokazując „Westerplatte" Stanisława Różewicza, „Lotną" Andrzeja Wajdy i „Orła" Leonarda Buczkowskiego. Jak zwykle zaproponujemy sekcję klasyki, w której znajdą się filmy odnowione cyfrowo. W sekcji „In memoriam" przypomnimy dzieła tych, którzy niedawno odeszli, m.in. „Frantic", do którego zdjęcia zrobił Witold Sobociński, „Sól ziemi czarnej" Kazimierza Kutza, „Przesłuchanie" Ryszarda Bugajskiego, „Zapis zbrodni" Andrzeja Trzosa-Rastawieckiego. Mamy też ofertę dla szkół, gdzie projekcje będą poprzedzone prelekcjami filmoznawcy.

Ilu uczestników spodziewa się pan w tym roku?

Około 6 tysięcy. Kilkaset akredytacji dostaną osoby przez festiwal zaproszone, ponad tysiąc zostanie kupionych. 4-5 tysięcy osób nabywa zwykle karnety. Spodziewamy się przyjazdu około 300 dziennikarzy, choć zaznaczam, że w liczbie tej są również fotoreporterzy. Zainteresowanie festiwalem jest większe, ale musimy, niestety, sprzedaż akredytacji i karnetów limitować, bo nie możemy przekroczyć liczby miejsc w kinach. Mamy do dyspozycji trzy sale w Teatrze Muzycznym, trzy w Gdyńskim Centrum Filmowym, sześć w kinie Helios. Do tego dochodzą: Teatr Miejski, Konsulat Kultury i sala projekcyjna Marynarki Wojennej. Ale będą też oczywiście repliki festiwalu na Wybrzeżu: w Sopocie, Gdańsku, Wejherowie, Elblągu.

Reklama
Reklama

Ilu widzów w sumie gromadzicie?

W ub. roku mieliśmy ponad 70 tys. widzów, z czego ok. 65 proc. stanowili goście akredytowani. Pojedynczych biletów sprzedajemy 25-30 tys., znacznie więcej niż jeszcze kilka lat temu. Ale, jak mówiłem, barierą jest tu liczba miejsc. Pod kinami ustawiają się kolejki, widzowie logują się też do systemu elektronicznie. I zwykle, natychmiast po uruchomieniu aplikacji, kilka minut po ósmej rano, wszystkie miejsca są zarezerwowane.

Większość festiwali boryka się z brakiem funduszy.

Mamy ok. 6,5 mln zł budżetu. Łatwo nie jest. Drożeją hotele, transport, a ta suma nie zmienia się od pięciu lat. Składają się na nią głównie PISF, MKiDN, miasto Gdynia. I pięciu mniejszych sponsorów, ale także Pomorska Fundacja Filmowa, która jest organizatorem festiwalu. I choć nie są to pieniądze małe, nie stać nas np. za zapraszanie więcej niż kilku osób z każdej ekipy konkursowych filmów. No i nie zamknęlibyśmy budżetu, gdybyśmy nie zarobili na sprzedaży karnetów i akredytacji.

Czego panu życzyć przed zaczynającym się w poniedziałek festiwalem?

Reklama
Reklama

Dobrej frekwencji, zadowolenia z werdyktu, choć to rzadko się udaje się w 100 procentach. I porozumienia. Bardzo bym chciał, żebyśmy na spotkaniu, które odbędzie się w Gdyni 21 września, nawet spierając się o kształt festiwalu, potrafili wypracować wspólnie pomysł na zmiany. Nie da się zadowolić wszystkich, ale przynajmniej większość powinna wyjechać z przekonaniem, że środowisko ma w sprawie swojego festiwalu istotny głos.

–rozmawiała Barbara Hollender

Film
„Brat" ze wspaniałą kreacją Agnieszki Grochowskiej
Film
Łukasz Palkowski: Seriale zacierają granice
Film
Kto przebije „Heweliusza”, który jest najlepszym serialem roku
Film
Joel Edgerton i „Sny o pociągach": niezwykli ludzie wierni dawnej miłości
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Film
Zobacz seriale, o których zaraz będzie głośno! Zapraszamy na pokazy specjalne podczas BNP Paribas Warsaw SerialCon
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama